SalveNET

Home / Przeczytaj  / Wdzięczność, którą trzeba się dzielić – świadectwo Macieja Sikorskiego

Wdzięczność, którą trzeba się dzielić – świadectwo Macieja Sikorskiego

Historia Macieja Sikorskiego to jeden z tych bardzo wyrazistych przykładów, że nawrócenie jest możliwe w każdym przypadku i w każdej chwili, a miłość Boża nie zna granic. Maciej odszedł od Kościoła daleko. Wydawałoby się, że z tej drogi nie ma już odwrotu. Narkotyki, ezoteryka, w końcu próba samobójcza. A jednak dziś mówi o spotkaniu z Panem Jezusem, które go uzdrowiło.

 

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Powiedz mi. Artysta z wykształcenia, artysta z fachu czy artysta z potrzeby serca, z pasji?

 

Maciej Sikorski: Wszystkie trzy odpowiedzi można określić jako prawidłowe. Najważniejsze są te ostatnie, które wymieniłaś, bo bez serca i bez pasji nie ma sztuki prawdziwej, więc te pierwsze mają znaczenie, ale można się bez tego obejść. Natomiast bez tych dwóch kolejnych to na pewno nie.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Starałam się przedstawić ciebie bardzo krótko i konkretnie, powiedziałam, że artysta. Gdybym miała tak przedstawiać to, co robiłeś i robisz, to myślę, że całe nasze dzisiejsze spotkanie upłynęło by na tym.

 

Maciej Sikorski: Wiem, że nie mamy zbyt wiele czasu i że się muszę trochę ograniczać, więc będę powściągliwy.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Czy byłeś taki powściągliwy przez całe życie, jeśli chodzi o swoją wiarę?

 

Maciej Sikorski: Wiesz co, mi się wydaje, że nie byłem nigdy powściągliwy. Tylko że ja tej wiary na początku nie miałem albo miałem zupełnie coś innego. Jak wiesz, moja historia to jest historia taka w zasadzie etapowa. Można powiedzieć, że moje życie składało się z takich trzech dużych segmentów, gdzie pierwszy okres można by było streścić jednym słowem: „narkotyki”. Drugim była podróż na Wschód, a trzecim, od lat osiemnastu, o ile dobrze liczę, to jest taka świadoma podróż, podążanie za Jezusem Chrystusem. Natomiast nigdy te wątki nie były dla mnie obojętne, bo to było coś dla mnie bardzo ważnego, pojmowanego w różny sposób. Może niekoniecznie za pomocą słowa „wiara”, ale była to rzeczywistość, której szukałem i która była mi po prostu potrzebna. Moje serce potrzebowało tego rodzaju zaangażowania zawsze, tylko że w różny sposób to się objawiało.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Może przeanalizujemy te trzy fragmenty twojego życia. Narkotyki. Jednak szukasz czegoś. Po to też ludzie sięgają chyba po narkotyki.

 

Maciej Sikorski: Narkotyki są pewnego rodzaju taką protezą różnych deficytów. W moim wypadku to było to, że ja się wychowywałem bez ojca. Na to też warto zwrócić uwagę, bo to jest dość częsty powód później sięgania po alkohol, narkotyki czy powoduje pewnego rodzaju zagubienie duchowe. Brakowało tej podstawowej relacji w moim życiu. Mam na myśli relację z ojcem, którego zabrakło po rozwodzie rodziców, który nastąpił, kiedy miałem sześć lat. Bardzo drastycznie nastąpiło to rozejście. Później wychowywałem się z mamą i to też w jakiś sposób na pewno mnie definiowało. Natomiast narkotyki były dla mnie pewnego rodzaju poszukiwaniem, jakimiś takimi manowcami, w które człowiek wdepnął, nie mając pojęcie o tym, czym to się może zakończyć. Natomiast bezwzględnie ktoś kiedyś powiedział, że narkotyki to jest duchowość zła. I myślę, że to jest u wielu ludzi właśnie. Młody człowiek, jakim byłem, sięgając pierwszy raz po narkotyki, potrzebuje właśnie pewnego przeżycia duchowego. I tego się szuka po prostu, tylko niekoniecznie szuka się w tych miejscach, gdzie się to ma szansę znaleźć. U mnie oczywiście był standardowy przebieg, najpierw marihuana, haszysz i dopiero potem cała reszta. Kiedy miałem 14 lat, coś się zaczęło. Zaczęło się coś, co bym nazwał pewnym fatalnym uczeniem, który zostało na bardzo długo w moim życiu.

 

Źródło: