Rozważania w dziełach sztuki


Stacja pierwsza:
Pan Jezus na śmierć skazany.
Przenosimy się do Jerozolimy, do rezydencji Piłata sprzed dwóch tysięcy lat, do Litostrotos. Przenosimy się do XVI-wiecznej Wenecji, gdzie Tintoretto maluje ten obraz dla Szkoły Świętego Rocha. Chrystus stoi przed Piłatem samotny, wyniesiony ponad innych. Wyizolowany tłum ludzi we współczesnych artyście renesansowych weneckich strojach stoi złowrogi, obojętny, zaciekawiony. Piłat umywa ręce, ale odwraca głowę. Nie chce spojrzeć w oczy Jezusa. Ta woda oczyści jego dłonie, ale nie jest w stanie oczyścić jego serca. Na dole brodaty mężczyzna coś pisze. Może to skryba, który notuje wydarzenie, a może jeden z ewangelistów. I oto się spełnia przepowiednia proroków. Chrystus jest otoczony światłem. Piłat w ciemności.

Stacja druga:
Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona.
Oglądają Państwo model stacji młodego artysty Łukasza Krupskiego, który przygotowuje Drogę Krzyżową do warszawskiej katedry św. Jana Chrzciciela. Chrystus bierze krzyż, ale razem z krzyżem bierze miasto. Rozpoznajemy szczyt świętojańskiej katedry, domy Starówki. Razem z tym krzyżem Jezus bierze miasto zamieszkałe przez ludzi: Jerozolimę, Warszawę, Paryż, Moskwę, Pekin. Wszystkie miasta, wszystkie ludzkie siedziby, które w drodze krzyżowej stają się obojętną Jerozolimą, ale w tajemnicy Paschy stają się Jerozolimą niebiańską. Obecność motywu warszawskiego – katedry, która w czasie wojny będzie spalona – miasta, które będzie zdruzgotane nie jest tutaj przypadkowa. Ten wątek powraca w innych stacjach. Miasto, które razem z Chrystusem przejdzie swoją Paschę, żeby jak On, ze śmierci narodzić się do życia.

Stacja trzecia:
Pan Jezus upada pod krzyżem.
W sanockim skansenie w Muzeum Budownictwa Ludowego znajduje się Droga Krzyżowa rzeźbiona w kamieniu przez ludowego rzeźbiarza Tadeusza Śnieżka. Żeby wyrzeźbić rzeźbę w kamieniu, najpierw trzeba w kamieniu dostrzec postać, a potem przy pomocy dłuta i młota uwolnić tę rzeźbę z niepotrzebnych kawałków. Tadeusz Śnieżek, jak każdy artysta, ma dar widzenia i w blokach skalnych, które możemy spotkać jeszcze gdzieś na miedzach naszych pól, dostrzegł Chrystusa upadającego pod krzyżem. Dostrzegł żołnierzy z ich absolutnie kamiennym, martwym spokojem. I oto z tych polnych kamieni, pod ręką artysty, wytryska życie, i męka Chrystusa, i jego pierwszy upadek, który biegnie ścieżką sanockiego skansenu i biegnie ścieżką życia każdego, kto tam przechodzi. W tej tajemnicy pierwszego upadku, jest pierwsze doświadczenie ludzkiej słabości. W tym pierwszym upadku jest grzech każdego z nas.

Stacja czwarta:
Pan Jezus spotyka swoją Matkę.
Rafael w swojej sztuce bardzo rzadko podejmował tematy tragiczne, tematy bolesne. Jego obrazy pełne są radości, harmonii, piękna Maryi z małym Dzieciątkiem, chwały Zmartwychwstania czy Wniebowstąpienia. To jeden z nielicznych obrazów, w którym jest dramat. Kłębowisko postaci. Scena męki skupia w sobie i upadek, i Szymona Cyrenejczyka, i być może Weronikę, ale przede wszystkim jest spotkanie z Matką. Taki też tytuł nosi to płótno Rafaela. Wśród tych twarzy współczujących lub obojętnych Jezus spotyka twarz Matki. Ich wzrok spotyka się ze sobą. I ta niewidzialna linia pomiędzy oczami Jezusa i oczami Maryi jest prawdziwą osią tego obrazu, tej sceny, co da się przełożyć na życie duchowe. W każdym cierpieniu ludzkim przeżywanym z Chrystusem, jest Matka, która jak na obrazie Rafaela wyciąga ręce.

Stacja piąta:
Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi.
Ewangeliści zapisali nam jego imię. Nie wiemy, co robił wcześniej, poza tym, że właśnie w tym momencie wracał z pola. Nie wiemy też, jak potoczyła się jego dalsza historia. To jest ten jeden, jedyny moment, kiedy drogi Jezusa i Szymona przecięły się ze sobą. Moment, przez który wszedł do wielkiej historii zbawienia. Moment, w którym ich wzrok spotkał się, jak na obrazie Tycjana, połączony i rozdzielony zarazem belką krzyża. Zapewne nie zdawał sobie sprawy, że niosąc ten krzyż z Jezusem, włącza się, być może mimowolnie, być może przymuszony, w wielką historię zbawienia. Stacja wszystkich przymuszonych do dobrych rzeczy nieświadomych, że to, co czynią, jest ostatecznie jakimś maleńkim fragmentem wielkiej historii miłości.

Stacja szósta:
święta Weronika ociera twarz Jezusowi.
Tak to wyobraził sobie piętnaście wieków później Hieronim Bosch, zaludniając swój obraz dużą ilością ludzkich twarzy, wykrzywionych nienawiścią, tępotą, ogłupieniem. W tym tłumie fizjonomii ludzkich tylko dwie twarze piękne, choć niezwrócone ku sobie: twarz Jezusa obarczonego krzyżem dokładnie w centrum kompozycji i w lewym dolnym rogu twarz niewiasty trzymającej na białym płótnie odciśnięte oblicze Zbawiciela. Historia nada jej imię. Prawdziwy obraz: veraikon – Weronika. W tej scenie u Bosha wszyscy mają oczy otwarte, ale nic nie widzą. Chrystus i Weronika mają oczy zamknięte, ale widzą wszystko.

Stacja siódma:
drugi upadek Pana Jezusa pod krzyżem.
Przez Via Dolorosa, w chlamidach purpurowych od gniewu i słońca szli fałszywi świadkowie krzywoprzysiężcy, miażdżąc po drodze usta po ustach, serce po sercu, psalm po psalmie, a On upadł na środku ulicy, leżał, jak zraniona litania. Tak widzi to Roman Brandstaetter w „Pieśni o moim Chrystusie”, a Nowosielski w Drodze Krzyżowej, w kościele w Wesołej w Warszawie, czyni leżące ciało Chrystusa niejako częścią drogi, po której idzie i na której upada. Chrystus w tej ikonie sam staje się drogą.

Stacja ósma:
Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty.
Na tej plakiecie z brązu wykonanej przez Gustawa Zemłę, współczesnego artystę, zostało wyeliminowane wszystko, co zbędne. Z ascetycznego, surowego tła wyłania się postać Zbawiciela i niewiast z małym dzieckiem. Nie płaczcie nade mną. Płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi. Dziecko nieświadome dramatu sytuacji wyciąga rączkę w kierunku Jezusa, a kobiety połączone są z Nim ramieniem krzyża. Ta plakietka stanowi fragment kompozycji złożonej z osiemnastu prostokątnych plakiet opatrzonych tytułem Drzwi raju.

Stacja dziewiąta:
trzeci upadek.
Na tym obrazie malowanym przez Piotra Bruegla tłum ludzi zajętych swoimi sprawami. Kobiety wracają właśnie z pola. Inni gromadzą się na widowisko: publiczną egzekucję skazańca. Jakiś mężczyzna pochwycony do pomocy w niesieniu krzyża próbuje się bronić. Patrząc powierzchownie, można by pomyśleć, że to jakaś rodzajowa scena i dopiero uważny widz odnajduje w samym środku obrazu niewielką postać, upadającą pod ciężarem krzyża. Co chciał powiedzieć artysta? Że to wszystko nieważne, że to wszystko bez znaczenia? A może chciał powiedzieć, że najważniejsze rzeczy na tym świecie są ukryte? I trzeba ich szukać. I odnajdować wśród tysięcy wydarzeń. Nad pejzażem góruje skała z wiatrakiem – „Młyn i krzyż”, jak w filmie Lecha Majewskiego – wiatrak, który z ziaren robi mąkę. Chleb. Eucharystia.

Stacja dziesiąta:
Pan Jezus z szat obnażony.
Jerzy Duda-Gracz w swojej Drodze Krzyżowej na Jasnej Górze umieszcza sceny męki Jezusa w naszych współczesnych polskich realiach. To procesja, dziewczynki sypią kwiatki, kobiety, mężczyźni, idą za baldachimem, a pośrodku nagi Chrystus przynależny jakby do innej przestrzeni, do innego świata. Chrystus, który zasłania swój wstyd. Za Jego głową monstrancja z Najświętszym Sakramentem. Obraz, który może budzić wiele sprzecznych skojarzeń. I dobrze. Bo Droga Krzyżowa, a zwłaszcza scena obnażenia Chrystusa, powinna nas poruszać i powinna nami wstrząsać.

Stacja jedenasta:
Pan Jezus przybity do krzyża.
Figurka Jezusa z rozpiętym ramionami, drewniany krzyż, młotek i gwoździe. Ta kompozycja Geta- Stankiewicza nosi tytuł zaczerpnięty z popularnego telewizyjnego programu, który pamięta jeszcze dobrze starsze i średnie pokolenie: „Zrób to sam”. Wielu oburzało się na tę kompozycję, widząc w niej profanację. Na pewno jest to prowokacja, ale sądzę, że prowokacja, która skłania do religijnej refleksji. Czy my nie robimy tego codziennie?

Stacja dwunasta:
ukrzyżowanie.
Mathias Gothard Grünewald Tak wyobraża sobie tę scenę na słynnym poliptyku z Isenheim przeznaczonego dla kaplicy trędowatych. Ciało Chrystusa jest jedną wielką, krzyczącą raną, rozpiętą na czarnym, bezdusznym niebie. „Nie powinien przysyłać syna” – to Herbert -„Rozmyślania Pana Cogito”. „Nie powinien przysyłać syna zbyt wielu widziało przebite dłonie syna jego zwykłą skórę zapisane to było aby nas pojednać najgorszym pojednaniem zbyt wiele nozdrzy wchłonęło z lubością zapach jego strachu nie wolno schodzić nisko bratać się krwią nie powinien przysyłać syna lepiej było królować w barokowym pałacu z marmurowych chmur na tronie przerażenia z berłem śmierci”.

Stacja trzynasta:
Jezus zdjęty z krzyża.
Fresk XII-wieczny, bizantyński w cerkwi w Nerezi w Macedonii. „Trenos”. Tak się nazywa ta scena albo „aspazmos”. „Pożegnanie”. Ostatni pocałunek, który na ręce martwego Chrystusa składa najwierniejszy uczeń. Przytulenie policzka, jak niegdyś tuliła Go maleńkiego. U Jego stóp Apostołowie w głębokim pokłonie. Maryja trzyma martwe ciało Jezusa na swoim łonie, w pozycji kobiety rodzącej. Oto są nowe narodziny. Oto jest Pascha.

Stacja czternasta:
złożenie Pana Jezusa do grobu.
W Kościele prawosławnym tę rolę, którą u nas pełni grób Pański, tam bierze na siebie epitafion -haftowana tkanina przedstawiająca złożone do grobu ciało Jezusa. Na tym epitafionie z Athos z Watopedi w scenie asystują w roli diakonów niebiańscy liturdzy, aniołowie z rybidionami w rękach. Błyszczą niebieskie gwiazdy. Scenę otaczają cheruby i serafinowie uczestnicząc w Boskiej Liturgii. Pod baldachimem, jak przy ołtarzu płoną lampy. Żałobny tren za chwilę przemieni się w paschalny hymn, a kapłan włoży na plecy haftowany epitafion z ciałem martwego Chrystusa i przez królewskie wrota wniesie je do Świętego Świętych i położy na ołtarzu, gdzie będzie sprawowana Boska Liturgia Kosmosu.