Nie bój się, wierz tylko!
Karolina Radomska
Cytat z 5 rozdziału Ewangelii według św. Marka stał się myślą przewodnią całego mojego życia. Warto zastanowić się, co tak naprawdę oznacza on w życiu każdego z nas.
Czy aby na pewno zawsze pamiętamy, by wierzyć?
Moja przygoda z tym fragmentem rozpoczęła się 4 lata temu. Znałam go i lubiłam znacznie wcześniej, ale to wtedy zadecydowałam, że chcę sobie go wytatuować, by pozostał ze mną do końca moich dni w sposób namacalny po to, aby inni czerpali z jego mądrości. Nie chciałam zatrzymywać tej prawdy dla siebie. Nie wstydzę się swojej wiary i wiem, że taki napis prowokowałby innych do rozmowy ze mną o Jezusie. Do rozmowy o strachu.
Myślę, że strach jest często bardzo dobry, to on nam podpowiada, aby nie dotykać rozżarzonego węgla, gorącego żelazka, by nie skakać z okna z 3 piętra, czy też by włożyć kapok, wchodząc na żaglówkę. Boimy się konsekwencji niektórych czynów, nie chcemy, by coś przykrego się przydarzyło nam bądź też naszym bliskim. Ten strach motywuje do zadbania o bezpieczeństwo. Gdy zrobimy wszystko to, co w naszej mocy, wkracza wiara bądź też „niezdrowy” strach, w zależności od tego, którym torem potoczą się nasze myśli.
Ten „niezdrowy” strach powoduje paraliż. Blokuje nas w działaniu. Sprawia, że przestajemy wierzyć w swoje umiejętności, widzimy jedynie najczarniejsze scenariusze. To poczucie nas wyniszcza od środka i właśnie w takim stanie powinniśmy sobie przypomnieć, jak wielkiego mamy Boga.
Kwintesencją zaufania Bogu w moim przypadku jest pozytywne myślenie, wiara w to, że jest Ktoś, dla kogo jestem ważna. Ktoś, kto chce, abym była narzędziem w Jego rękach. Ktoś, kto mnie ratuje każdego dnia, wspomaga w moim trudzie i wysiłkach.
Wiara daje mi energię, uskrzydla, uzdalnia do działania, skłania mnie do robienia rzeczy niemożliwych. Nie boję się, że mi nie wyjdzie. Mam wiarę w to, że mogę zrobić wiele dobrego, ale tylko w Jezusie Chrystusie. To dzięki tej wierze nie przejmuję się złymi słowami. To dzięki niej potrafię zauważać coraz to nowsze szanse, to ona uzdalnia mnie do prawdziwej radości i sprawia, że bije ode mnie szczęście i ciepło.
Powiedzenie „tak” Jezusowi to zgoda na rzeczy niemożliwe. Bez wiary trudno się nie bać, te dwie płaszczyzny łączą się ze sobą. Staram się żyć na sto procent, bo tylko wtedy mogę mówić, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by głosić swym życiem, że Jezus żyje.
W przywołanej przeze mnie Ewangelii Jezus wskrzesił dwunastolatkę. U Boga nie ma nic niemożliwego i jeśli będziemy z wiarą podążać za nim, będziemy dostrzegać prawdziwe cuda. Nie tylko te wielkie, ale również te mniejsze. Dlatego, że nasze serca będą się poszerzały i uwrażliwiały.
„Nie bój się, wierz tylko” to wezwanie skierowane do każdego z nas, zachęcające do życia w pełnym zaufaniu. Zwrot, abyśmy się nie lękali pojawia się w Piśmie Świętym 365 razy! To chyba wystarczająca zachęta, by wstać z kanapy i robić to, na co do tej pory nie pozwalał nam „niezdrowy” strach. Żyjemy tu na Ziemi zaledwie chwilkę i nie warto marnować tego czasu na głupoty, na pracę, której nie lubimy, ale trzymamy się jej z powodu lęku przed zostaniem z niczym.
Ze strachu tkwimy w niezdrowych relacjach, kończymy studia, które nas nie pasjonują, zamykamy się w czterech ścianach, nie podróżujemy, czasami nawet nie zakładamy rodziny. Każda relacja międzyludzka wymaga odwagi, zaufania i odrobiny szaleństwa, bo jedynie w relacji z Bogiem mamy pewność, że nie zostaniemy zranieni. Reszta to ryzyko.
Właśnie ten cytat nieustannie mi przypomina, że jestem stworzona, by podejmować to ryzyko, wchodzić w relacje, szukać tego, co mnie interesuje i sprawia, że jestem szczęśliwa. Chcę, aby wszyscy ludzie wiedzieli, że to Słowo jest skierowane również do nich i to w bardzo osobisty sposób. Że wszystkie ich zniewolenia Bóg chce im po prostu zabrać, ale nie może tego zrobić wbrew ich woli. Że są stworzeni do rzeczy wielkich!
To co? Kto zaczyna razem ze mną codzienną walkę o prawdziwą wolność w Jezusie Chrystusie?
Bez lęku.