Diecezjalny Zlot Służby Liturgicznej – konferencja o. Azariasza Hessa OFM
„Wierzył i uważał już wtedy, mając zaledwie kilka lat, że trudno przyzwyczajenie nazwać wiarą. Że wiara musi wynikać z potrzeby serca. Dlatego uczestniczył w Eucharystii każdego dnia. Tak sobie potrafił zorganizować dzień, żeby na Mszę świętą zawsze zdążyć. Nie na połowę, tylko na całą Mszę świętą. Mało tego, gdy szedł do szkoły, zawsze po drodze wstępował do kościoła po to, żeby pozdrowić Pana Jezusa”. Podczas Diecezjalnego Zlotu Służby Liturgicznej, który odbył się 10 września 2022 r. na terenie Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej, konferencję o bł. Carlo Acutisie wygłosił o. Azariasz Hess OFM.
Wiara od dzieciństwa
„To, co jest ewenementem w przypadku błogosławionego Carla Curtisa to fakt, że nie rodzice sprawili, że on stał się takim przyjacielem Pana Jezusa – zaczął o. Azariasz Hess OFM. – Tu stało się na odwrót. Carl sprawił, że to jego rodzice nawrócili się do Boga. Kiedy przygotowywał się do Pierwszej Komunii Świętej, ale także znacznie wcześniej, zadawał swojej mamie wiele pytań. Pewnie tak, jak wy zadajecie waszym rodzicom trudne pytania. Rodzice to kopalnia wiedzy, bo mają doświadczenie, są starsi, wiele w swoim życiu przeżyli. Może niekoniecznie są specjalistami w dziedzinie wiary, ale te najprostsze prawdy potrafią przekazać swoim dzieciom. Mama jednak, pani Antonia wprost mówiła, że jej wiara polegała na tym, że ona chodziła do kościoła dwa razy w roku na Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Ewentualnie jak ktoś umarł, albo jak ktoś brał ślub. Więc była to taka wiara bardzo letnia. Natomiast pytania, które zadawał jej mały syn, sprawiły, że ona nie bardzo wiedziała, co robić. I wtedy poszła po poradę do jednego z ojców kapucynów, a ten powiedział wprost: „Zapisz się na teologię!”. I ta matka, wyobraźcie sobie, zapisała się na kurs teologii. I z tej takiej tradycyjnej letniej katoliczki stała się bardzo gorliwą wyznawcą Jezusa Chrystusa. Na nowo wróciła do Ewangelii. Już nie zbywała swojego synka takimi prostymi odpowiedziami: „Dorośniesz, to się sam przekonasz”. Tylko uczyniła to po to, aby jemu dać odpowiedź, ale jednocześnie, żeby samej odkryć wartość wiary”.
Wartość codziennej Mszy świętej
„Jak doskonale wiecie, bo na pewno niejeden raz słyszeliście o błogosławionym Carlu, ten młodzieniec do Komunii Świętej przystąpił w wieku siedmiu lat, czyli dwa lata wcześniej niż jego rówieśnicy. Oczywiście musiał się specjalnie do tego przygotować, aby zdać cały katechizm, poznać wszystkie te wiadomości, które są niezbędne, żeby dziecko mogło przyjąć Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, w Eucharystii. I od dnia Pierwszej Komunii Świętej nie opuścił ani jednej Mszy świętej. Słyszymy wszyscy. Ani jednej Mszy świętej. I uwaga! Nie mówimy o niedzieli, mówimy o każdym dniu. On po prostu zrozumiał, że wiara tak naprawdę powinna mieć swój fundament na przyjaźni z Panem Jezusem. Wierzył i uważał już wtedy, mając zaledwie kilka lat, że trudno przyzwyczajenie nazwać wiarą. Że wiara musi wynikać z potrzeby serca. Dlatego uczestniczył w Eucharystii każdego dnia. Tak sobie potrafił zorganizować dzień, żeby na Mszę świętą zawsze zdążyć. Nie na połowę, tylko na całą Mszę świętą. Mało tego, gdy szedł do szkoły, zawsze po drodze wstępował do kościoła po to, żeby pozdrowić Pana Jezusa. Wyobraźcie sobie, gdybyście wyszli obok jakiegoś miejsca i byście wiedzieli, że tam jest wasz najlepszy przyjaciel, przeszlibyście obojętnie? Nie, nie wypadałoby. To teraz przenieśmy tę przyjaźń ludzką na przyjaźń z Panem Jezusem. Wiemy, że On jest w świątyni. Wiemy, że codziennie na nas czeka, że zawsze ma dla nas otwarte serce. A my tak czasami ten kościół omijamy. Ba, niektórzy nawet przychodząc do kościoła, wstydzą się uczynić znak krzyża świętego. A to przecież jest wyznanie wiary. Więc ten młodzieniec, którego w znaku świętej relikwii mamy pomiędzy nas, a on nas zachwyca”.
Każda chwila jest cenna
„Niektórzy się dziwią, cóż mógł zrobić w ciągu piętnastu zaledwie lat, które przeżył? Nieważne, ile się przeżyje, tylko ważne jak człowiek ten czas od Boga mu dany przeżyje. Zadam wam pytanie: „Co byście zrobili, drodzy młodzi przyjaciele, gdyby okazało się, że jest taki bank, który daje wam codziennie 86 tys. 400 euro?”. Wow! Mało tego, jest taka klauzula, że te 86 tys. 400 trzeba wykorzystać w ciągu 24 godzin. Nic nie można zostawić, nic nie można przelać na dzień następny. Co byście zrobili? Umysł pracuje, zrealizowaliśmy swoje marzenia. Kupiliśmy to albo tamto. Pomogli byśmy tym, albo tamtym. Czy jest taki bank? Jest. Tyle że nie o euro chodzi. Ten bank kochani to czas. Każda doba ma 86 tysięcy 400 sekund. Żadna z tych sekund się nie powtórzy ani żadnej nie możemy przenieść na dzień następny. To zależy od nas, jak zagospodarujemy ten czas, z którego kiedyś trzeba się będzie przed Panem Bogiem rozliczyć. Bo oczywiście nie myślicie o tym, bo to jest przywilej waszego wieku. Jesteście młodzi? Niektórzy mówią: „A na starość to ja nadrobię, by zacząć odmawiać różańce, chodzić do kościoła”. Tylko zasadnicze pytanie: „Czy będzie ta starość?”. Mówię to także w kontekście jednego z najbardziej znanych powiedzeń błogosławionego Karla Curtisa, który w momencie, gdy dowiedział się, że ma chorobę, która tak naprawdę prowadzi do śmierci, powiedział tak: „Ja nie żałuję żadnej przeżyć tej chwili, ponieważ żadnej z nich nie zmarnowałem i nie uczyniłem niczego, co by nie spodobało Bogu”.
Zobacz więcej: