SalveNET

Home / Przeczytaj  / Bóg nie gardzi słabością, ale nam towarzyszy – ks. Piotr Kieniewicz

Bóg nie gardzi słabością, ale nam towarzyszy – ks. Piotr Kieniewicz

„Krzyż nie jest celem. Jest drogą. Góra Tabor odsłania się jako przypomnienie przymierza, w którym Bóg mówi: „Będę twoim Bogiem, a ty będziesz moim ludem”. I kiedy patrzymy na drogę krzyża, za każdym razem przypominamy sobie, że świat jej nie zna i nie rozumie, że ją odrzuca i nią gardzi. Świat widzi w krzyżu wyłącznie szubienicę” – mówi ks. Piotr Kieniewicz, marianin, doktor habilitowany teologii moralnej, teolog moralista, bioetyk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Zgromadzenia Księży Marianów w Lublinie (2009-2011), sekretarz i rzecznik prasowy Prowincji Polskiej Zgromadzenia Księży Marianów.

 

Znaczenie Przemienienia na górze Tabor

 

„Dzisiaj Ewangelia przynosi nam opowieść o górze Tabor, Górze Przemienienia. Jezus bierze ze sobą Piotra, Jakuba i Jana. Pamiętamy, że to nie jest jedyna sytuacja, w której ci trzej Apostołowie są wyodrębnieni z grona dwunastu. Jezus bierze ich także wtedy, kiedy wskrzesza córkę Jaira, ale też bierze ich, kiedy sam idzie się modlić w ogrodzie oliwnym. Tak samo dzisiaj. I to jest jakieś szczególne zaproszenie. Oni są świadkami niezwykłych cudów, niezwykłych chwil. Kiedy patrzymy na nich, widzimy, że oni nie zawsze umieją ten czas wykorzystać. Po co była góra Tabor, po co było to przemęczenie? Ojcowie są zgodni, że to dla nas wszystkich. Jest to jasne w kontekście tego, co się dzieje potem, że Jezus odsłania bóstwo swoim Apostołom, żeby ich przygotować na czas Kalwarii, na czas męki. Żeby ich przygotować na krzyż. Na śmierć. Jest to o tyle jakoś dziwne, że niezwykle trudno przygotować kogoś na to, zwłaszcza na śmierć kogoś drugiego. Podobno ci, którzy umierają, wiedzą, co się dzieje i jakoś im jest chyba łatwiej. Ale śmierć tych, których kochamy, przychodzi zawsze za wcześnie. Zawsze jakoś zaskakuje, nawet jeżeli widzimy, jak się zbliża. Jak ci Apostołowie mieli się przygotować na śmierć mistrza? Jezus im daje jedyne lekarstwo, swoją obecność, a oni nie umieją z niej skorzystać”.

 

Bóg pochyla się nad słabością człowieka

 

„Nawet wtedy, kiedy już czują przez skórę, że zbliża się czas przesilenia w ogrodzie oliwnym, oni śpią. Jaka jest odpowiedź Jezusa na ten sen, na te słabości? Jezus ich przyjmuje takich, jakimi są. Trochę myje Piotrowi głowę: „Jednej godziny nie mogłeś ze mną czuwać?”. Ale zwróćcie uwagę, że kiedy na górze Tabor oni zasnęli, to Jezus się pochyla nad nimi i mówi do nich: „Chodźcie”. Ojciec ich niejako budzi i mówi: „To jest mój syn. Jego słuchajcie”. Bóg się pochyla nad słabością człowieka, nie gorszy się nią. Bóg cały czas towarzyszy. Wzywa, podnosi. Daje swoje prawo. Znakiem tego jest Mojżesz, który daje swoje proroctwo. Tego znakiem jest Eliasz. Żeby nam pokazać: „cały czas jestem z Tobą. Posyłam moich przyjaciół, posyłam moje sługi, posyłam moich aniołów, żebyś nie był sam, żebyś nie był bezbronny. Kiedy przyjdzie czas próby, żebyś miał siłę”. I tak chwała, która jest, ma nam dać taki cień pamięci na chwile ciemności. Żeby gdzieś się w sercu tliło to, że jest światło. Wizja chwały. Nie chodzi tylko o to, żeby się zachwycić. Piotr chciał tę chwałę zatrzymać. Ten moment glorii Pana. Chciał wbić w ziemię namioty, które chciał przygotować. Chwała natychmiast znika. Cała ta wizja, wszystko to się kończy, dlatego że dla Jezusa istotne jest żeby iść do Jerozolimy. Tam się ma dokonać zbawienie”.

 

Nasza droga wiedzie przez krzyż

 

„Ojciec mówi: „Jego słuchajcie”. On jest przewodnikiem. Do Jerozolimy na krzyż, ale z przewodnikiem dalej do nieba. I nagle się okazuje, że krzyż, który jest takim dramatycznym punktem, przed którym się wszyscy bronimy, bo oznacza śmierć, która jest dla nas punktem przerażającym, jest bramą. Krzyż nie jest celem. Jest drogą. Góra Tabor odsłania się jako przypomnienie przymierza, w którym Bóg mówi: „Będę twoim Bogiem, a ty będziesz moim ludem”. I kiedy patrzymy na drogę krzyża, za każdym razem przypominamy sobie, że świat jej nie zna i nie rozumie, że ją odrzuca i nią gardzi. Świat widzi w krzyżu wyłącznie szubienicę. Świat chce mieć, chce odnosić sukces. Więc kiedy staje wobec krzyża, widzi jedynie zagładę. Droga krzyża pokazuje, że Chrystus jest Bogiem, który przynosi zbawienie – nie jest to jednak zbawienie na zasadzie wiele chleba i sukcesu. Tylko zbawienie w życiu wiecznym. Krzyż otwiera nam wejście do życia wiecznego w Chrystusie. Jest to ciasna brama, o której Jezus mówi. To jest wejście do tego miejsca, które Apostołowie nazywają „ojczyzną”. W ten sposób właśnie w krzyżu odsłania się prawdziwa natura przymierza. Nie chodzi o prawo, które nas wiąże, prawo, które nam nakaże, co mamy robić. Przymierze jest wskazaniem, jak mam żyć, kim mam być, jak ma wyglądać moja relacja z Chrystusem. Jest to droga, na której spotyka nas Pan. Droga, którą on przeszedł. Droga, którą trzeba żeby przeszedł każdy z nas. Amen”.

 

 

Zobacz więcej: