Czy misja pokojowa NATO na Ukrainie ma sens? Mateusz Kosiński
Marcin Bąk razem ze swoim gościem, Mateuszem Kosińskim, podejmują najważniejsze tematy minionych dni. Głównym tematem tej rozmowy jest reakcja Polaków oraz władz kościelnych na konflikt na Ukrainie.
Marcin Bąk: Zacznijmy od wydarzenia, które rozpoczęło się w niedzielę 27 lutego, ale reperkusje ciągnęły się jeszcze przez kilka dni, a właściwie ciągną się do dzisiaj. Chodzi o wypowiedź udzieloną przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, wypowiedź dla niezależnych mediów rosyjskich. Bo są jeszcze takie, chociaż trudno w to uwierzyć. W tej wypowiedzi odnosił się do propozycji złożonej przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, wicepremiera na temat misji pokojowej NATO na terytorium Ukrainy. On się tam wyraził tak, że misja w tej chwili nie jest konieczna, to Ukraina sama ustala, jakie siły zbrojne są na jej terytorium. To była niedziela i później komentarze sypały się jeszcze przez długi czas. W polskich mediach mało kto zadał sobie trud, by dotrzeć do całości wypowiedzi prezydenta Ukrainy.
Mateusz Kosiński: Tak, tutaj te słowa były przytaczane w kontekście takiego ataku na Polskę, krytyki wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Ja bym do końca tego tak nie odbierał. Tam Wołodymyr Zełenski powiedział że Ukraina jest niezależnym państwem, a on jest jego prezydentem. I to od Ukrainy zależy, czy tego typu misje będą miały miejsce na Ukrainie. Ale przecież o tym samym mówił Jarosław Kaczyński w swojej wypowiedzi. Przecież on powiedział wyraźnie, że taka typu misja mogłaby mieć miejsce, gdyby wyraziły zgodę i zapotrzebowanie na taką misję władze Ukrainy. I tutaj tak naprawdę Wołodymyr Zełenski zgodził się z tymi słowami, że jeżeli byłaby, to Ukraina decyduje o tym. Ja nie odbierałem tych słów Jarosława Kaczyńskiego, które moim zdaniem były tak rzucone na zasadzie pewnej propozycji, jako jakiejś decyzji. Wszyscy pamiętamy, że kilka dni później Kongres Stanów Zjednoczonych zdecydował o przekazaniu uzbrojenia wartego wiele miliardów dolarów. Wychodzi się, że tak powiem, od najtwardszych argumentów. I ja miałem takie wrażenie, że jest to po prostu propozycja rzucona do opinii publicznej, międzynarodowej i że tego typu misja nie będzie miała miejsca. Ale w ogóle pojawiła się dyskusja na ten temat i to było wartością.
Marcin Bąk: Jasne, że to jest ważne, żebyśmy obserwowali tutaj komentarze tej propozycji. Dlatego ja nie bez przyczyny mówiłem o tym, że mało kto z komentatorów i publicystów zadał sobie trud, by dotrzeć do całości wystąpienia. Ta całość wystąpienia niestety nie jest w języku polskim, jest tłumaczona na angielski bądź jest w oryginale, ale jest dostępna. I tam jest coś takiego, że Wołodymyr Zełenski mówi o tym, że ta propozycja dwa tygodnie wcześniej miałaby sens. A w tej chwili, kiedy Ukraina raczej idzie już do przodu, to nie widać zagrożenia jakiegoś. Widać, że ani Białoruś specjalnie nie przeważy szali, ani Rosja na chwilę obecną nie wykrzesze z siebie jakichś większych sił. Ta propozycja już nie ma więc większego znaczenia. Natomiast nasi komentatorzy natychmiast to podchwycili: „O proszę. PiS znów zmarginalizowany. PiS chciał wciągnąć Polskę do wojny”. Itd. Zupełnie nie wiem, jak to skomentować. Może tutaj pan redaktor skomentuje to lepiej. Wypowiedź trzeciej osoby w państwie, wypowiedź po ukraińsku. Nie mam do końca słów na określenie tego wszystkiego. Jak to wszystko opisać?
Mateusz Kosiński: Na słowa marszałka Grodzkiego trzeba zareagować najmocniejszymi określeniami. Są to słowa hańbiące. Są to słowa wstydliwe, moim zdaniem, już poza granicą pewnej zdrady narodowej. I tak marszałek Grodzki zapisze się w historii przez te słowa. Ja rozumiem, że politykę się uprawia często brudnymi metodami, ale nie w sytuacji, gdy jest zagrożenie wojną, gdy nasz sąsiad prowadzi wojnę. Tutaj pewne rzeczy muszą iść na boczny tor i pewną wojenkę polsko-polską należy odłożyć gdzieś na bok. A to, co zrobił marszałek Grodzki, było obrzydliwe i ciężko tutaj o czymś innym powiedzieć. Wszyscy widzimy, jak Ukraina odbiera zachowanie Polski w trakcie tego konfliktu. Wszyscy słyszymy słowa pana ambasadora chociażby, pana ministra spraw zagranicznych, pana prezydenta. Wszyscy widzimy, jak wdzięczni nam są przedstawiciele narodu ukraińskiego.
Zobacz więcej: