SalveNET

Home / Przeczytaj  / Bezdomność może dotknąć każdego z nas – świadectwo ks. Adama Niewęgłowskiego

Bezdomność może dotknąć każdego z nas – świadectwo ks. Adama Niewęgłowskiego

Jak w najlepszy możliwy sposób wykorzystać swoje talenty? Jak rozeznać swoje powołanie? Pytania o sens i drogę życia doprowadziły ks. Adama do Mokotowskiego Hospicjum Świętego Krzyża dla osób w kryzysie bezdomności. Ksiądz Adam Niewęgłowski opowiada o swojej posłudze ludziom ubogim. To świadectwo o bliskości i miłości do drugiego człowieka; o tym, że najcenniejszym darem jest zawsze nasz czas dla bliźniego.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Kilkukrotnie złapałam się na tym, że składając komuś życzenia, mówię zdrowia, szczęścia, pomyślności, wszystkiego najlepszego, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby życzyć komuś domu, żeby życzyć dachu nad głową. Proszę księdza, co to takiego jest dom?

 

Adam Niewęgłowski: Ciekawe pytanie. Na pewno dom może kojarzyć się z budynkiem, pięknym budynkiem, natomiast dla mnie osobiście, jak słyszę słowo „dom”, to kojarzy mi się z domem rodzinnym, czyli przede wszystkim z tymi emocjami, z tą miłością, którą obdarzają i rodzice, ale też i rodzeństwo, które mam tak wspaniałe, kiedy możemy czuć bezpieczeństwo, ale i to, że jesteśmy chciany i potrzebni.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Nowożeńcy chcieliby mieć swój kawałek podłogi i dach nad głową. Są też tacy ludzie, którzy tego dachu nad głową nie mają, a ksiądz się takimi osobami opiekuje.

 

Adam Niewęgłowski: Tak, piąty rok jestem kapelanem Mokotowskim Hospicjum Świętego Krzyża. Pomagamy osobom w kryzysie bezdomności. Brzydko to brzmi, „osobom bezdomnym”, ładniej ujęte jest „w kryzysie bezdomności”, bo mamy nadzieję, że ten kryzys kiedyś się skończy. W tym ośrodku pomagamy konkretnym osobom. Liczba mieszkańców, pensjonariuszy, czy tych, którzy ten dom otrzymują, zmienia się. Warunki, jakie są, takie są, ale jest dach nad głową. Jest zainteresowanie. Mamy obecnie 40 panów, którzy są ogarnięci pomocą zarówno duchową, psychologiczną, socjalną, ale też i terapeutyczną. Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, także w tym wychodzeniu z tej bezdomności, co jest niezwykle bolesne, przy chorobie alkoholowej, to mamy też terapeutów uzależnień. Zdarzały się też osoby bez nóg, czy osoby niewidome. Otrzymują każdą konkretną pomoc, czy to w praniu rzeczy, czy sprzątaniu. Sprzątania.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Czy tak sobie ksiądz wyobrażał swoją posługę kapłańską?

 

Adam Niewęgłowski: Zależy, na którym etapie rozeznawania powołania. Osobiście przyznam, że gdzieś tam do tego roku czwartego roku seminarium widziałem to zupełnie inaczej. Kościół zupełnie inaczej, kapłaństwo także. Pewnie tak jak i większość księży wikariuszy, którzy w parafiach posługują, którzy chodzą do szkoły. Myślałem, że będę dzielnie na tym polu, na tej płaszczyźnie walczył o to, żeby Ewangelia była przekazywana. Wszystko będzie tak pięknie, ładnie, cudownie jak w bajce. Może wszyscy będą chętnie słuchać? Ja będę chętnie szedł do ołtarza, do kościoła i ta radość Ewangelii będzie przenoszona. Natomiast rzeczywiście wtedy jeszcze nie do końca widziałem, jak funkcjonuje świat. Ten świat, który mi osobiście dziś odpowiada, cieszę się, że mogę w tym miejscu być. Mimo tych trudności, mimo tych wątpliwości, czy nawet czasem denerwowania się na samego siebie, że nie jestem w stanie zrobić więcej, że widzę wyjście z sytuacji, kiedy spotykam osoby w kryzysie bezdomności czy na ulicy, czy u siebie w ośrodku w tym miejscu, jakże ważnym dla mnie, wśród swoich przyjaciół, bo to są tacy dla mnie autentycznie przyjaciele. Mogę z nimi porozmawiać, są w większości szczerzy, choć zdarzają się osoby, które kombinują. Natomiast rzeczywiście to miejsce pomaga mi spojrzeć inaczej na świat i tak naprawdę zaczęło się wszystko od mojej pracy magisterskiej.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Jaka to była praca?

 

Adam Niewęgłowski: Rozumienie cierpienia w życiu i nauczaniu świętego Josemaría Escriva.

 

Zobacz więcej: