SalveNET

Home / Przeczytaj  / Jak dobrze przeżyć Święta Bożego Narodzenia? – rozmowa z o. dr. hab. Waldemarem Linkem CP

Jak dobrze przeżyć Święta Bożego Narodzenia? – rozmowa z o. dr. hab. Waldemarem Linkem CP

Zaczynamy świętować Wcielenie Jezusa Chrystusa, wcielenie Logosu, Drugiej Osoby Trójcy Świętej. O tym, czym jest Wcielenie i jak mamy świętować Boże Narodzenie opowiada o. Waldemar Linke, pasjonista.

 

Wcielenie aktem pokory Boga

 

„Chciałbym wrócić do pewnej rozmowy, która odbyła się dawno temu i bez świadków, to znaczy do rozmowy Jezusa z Nikodemem. Kiedy Nikodem słyszy, że ma się stać powtórnie dzieckiem, aby się jeszcze raz narodzić, to mówi: „Przepraszam, za duży jestem, za stary, chyba nic z tego nie wyjdzie”. Z ludzkiej perspektywy krok do tyłu jest bardzo trudny. Mimo wszystko łatwiej się rozwijać niż cofać i dlatego Wcielenie jest najpierw aktem pokory Boga – mówi o. Waldemar Linke CP. – I to właśnie jest obecne w tej bożonarodzeniowej i ewangelicznej narracji. Jezus Chrystus przychodzi na świat jako ktoś wyzuty z elementarnych wygód ludzkiej kondycji, a co dopiero mówić o boskim majestacie. Boże Narodzenie jest darem dla nas, więc się cieszymy, ale jest ofiarą ze strony Boga. I to jest paradoks Bożej miłości, że w związku z tym, że jest to dobro dla nas, On też się cieszy, chociaż nie ma własnych powodów. W ten sposób Bóg pokazuje nam, co to jest miłość. To jest cieszenie się dobrem drugiego bezinteresownie”.

 

Jak poradzić sobie z konfliktami przy rodzinnym stole?

 

„Zdaję sobie sprawę z tego, że realnym problemem wielu polskich rodzin są spory przy świątecznym stole. To co mnie boli, bo tak to muszę określić, że operujemy tylko skrajnościami, dokonując metodologicznego wykluczenia środka. Albo uważamy, że musimy się nawracać nawzajem na siłę, albo rozmawiać o pogodzie, o wszystkim, byle nie o niczym poważnym i udawać, że poza karpiem i kilkoma rodzinnymi plotkami nic innego nie istnieje. Wydaje mi się, że jedna i druga postawa jest efektem pewnej społecznej nieumiejętności, która wydaje mi się dosyć silna w Polsce. Nie potrafimy rozmawiać przedmiotowo. Nie potrafimy rozmawiać o problemach. Błyskawicznie doskakujemy do ludzi. A przecież różnice między ludźmi istnieją, różnice poglądów istnieją, różnice przekonań istnieją, różnice w hierarchii wartości istnieją. I my istniejemy z tymi wszystkimi różnicami obok siebie. Nie możemy udawać, że to się samo ułoży. Samo to się nic nie ułoży. Nauczmy się układać ten świat różnic w taki sposób, żeby być wobec siebie nawzajem szczerzy i nie udawać kogoś, kim nie jesteśmy, nie tworzyć jakiegoś teatrzyka dla przyjemności innych. Ważne, żeby przy zachowaniu tej szczerości nie mieć też do siebie żalu o to, że nie jesteśmy tacy, jak inni”.

 

Potrzeba uczenia się życia z różnicami

 

„W swojej wspólnocie zakonnej pod pewnym względem mam prościej, bo przy świątecznym stole nie ma osób niewierzących. Ale jak powiadał mój przyjaciel, w żeńskich klasztorach są wieczne kłótnie o kuchnię i ocenę kapelana. W męskich natomiast są to kłótnie o politykę i piłkę nożną. Każde środowisko nie musi się nawet za bardzo starać, aby znaleźć jakieś płaszczyzny różnicujące. Potrzeba uczenia się życia z różnicami jest wszędzie. W długiej perspektywie możliwe jest spełnienie takiego marzenia, że wszyscy będziemy podążać do jednego celu. W krótkiej perspektywie roku bądź i dziesięciu lat może się natomiast wydawać, że rozbiegamy się we własne strony. Trzeba mieć tę cierpliwość, kiedy od czasu do czasu uda nam się spotkać, aby cieszyć się z tego spotkania. Powinniśmy się cieszyć, że spotkaliśmy się mimo tych wszystkich rozbieżności i dróg, którymi na co dzień idziemy. Tylko w ten sposób będziemy się bowiem dzielili tym, co dla nas nawzajem ważne”.

 

Zobacz więcej: