Niemcy i Rosja chcą decydować za nas? T. Płużański
Marcin Bąk razem ze swoim gościem, Tadeuszem M. Płużańskim, podejmują najważniejsze tematy minionych dni. Głównym tematem dzisiejszej rozmowy jest trwający kryzys na granicy polsko-białoruskiej oraz działania dyplomatyczne, które rozgrywają się za naszymi plecami. „Bardzo niepokojącym elementem tego szeroko rozumianego konfliktu jest to, że Unia jako całość nie funkcjonuje, ale pojedyncze państwa pełnią rolę podmiotów i dogadują się ponad głowami innych” – mówi historyk.
Kolejny etap wojny hybrydowej
„Mamy do czynienia z kolejnym etapem wojny hybrydowej – mówi Tadeusz M. Płużański. – Strony konfliktu to Białoruś Łukaszenki i Rosja Putina kontra Polska i Europa, a nawet NATO. Jest to konflikt hybrydowy, ale o dużym zasięgu, w tle mamy koncentrację wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Istnieje podejrzenie, że Łukaszenka może uruchomić kolejny szlak migrantów przez Ukrainę. To, że chwilowo, z tego, co wiemy, nie ma ataków na polską granicę, nie znaczy to, że ten konflikt nie będzie eskalował. Po stronie białoruskiej jest dwa tysiące nielegalnych imigrantów gotowych na kolejne szturmy. Jak wiemy też, trwa swego rodzaju ofensywa dyplomatyczna, szkoda, że ponad głowami Polaków, na linii Merkel – Putin – Macron. Przyjechał do nas minister spraw zagranicznych Niemiec, który przyjechał do Warszawy i mówił, choć nie wprost, że Polska nie zostanie sama. Zdementował także nieprawdziwą informację, że Niemcy mogą przyjąć dwa tysiące imigrantów, jeśli zostaną jakoś do nich przetransportowani. To było ważne, bo wojna informacyjna to część wojny hybrydowej. To, że jeden samolot został odesłany z Mińska do państw arabskich z migrantami na pokładzie to jeszcze niewiele znaczy”.
Czy grozi nam kolejny rozbiór Polski?
„Bardzo niepokojącym elementem tego szeroko rozumianego konfliktu jest to, że Unia jako całość nie funkcjonuje, ale pojedyncze państwa pełnią rolę podmiotów i dogadują się ponad głowami innych. Pamiętamy świetnie o trzech rozbiorach Polski w XVIII w. i o czwartym rozbiorze w 1939 r. Niestety, Niemcy i Rosja mają taką konstrukcję, żeby decydować o naszych terenach. Putin traktuje je jako ziemie utracone. Powiedział przecież, że upadek Związku Radzieckiego to była największa tragedia w dziejach współczesnej Rosji. Angela Merkel także czuje się dominantem na Zachodzie. Niemcy czują się filarami i przewodnikami w sprawie Europie. Merkel uważa, że może reprezentować UE, nie konsultując się z jej członkami. Jest to bardzo niepokojąca praktyka także w kontekście rury Nord Stream 2. Von der Leyen boi się utracić władzy, bo wybrała ją bardzo krucha koalicja. Wykonuje więc gesty w rodzaju poklepywania nas po plecach. Popiera nas rzekomo, ale nie chce kolejnego muru i stanowczych działań wobec migrantów jako niehumanitarnych. Ciekawe, że Merkel wybrała Putina na rozmówcę. W ten sposób pokreśliła, że jest podmiotem w tej całej wojnie i go dowartościowała”.
Obrona granic to fundament
„Obrona granic to jedno z podstawowych praw suwerennego państwa. Opozycja w dużej swojej części pokazała, że tego nie rozumie. Na priorytet wyniosła na sztandary kwestie humanitarne zamiast obrony granic, wpisując się w ten sposób w propagandę Łukaszenki i Putina. Na przyszłość także nie można liczyć na taką opozycję. Putin rozgrywa to po swojemu. Jest bardzo sprytnym graczem. Mówi więc, że nie ma nic wspólnego z tym kryzysem, ale może pomóc. Może, jak to zwykle bywało w przyszłości, jako przywódca Rosji, zaprowadzić pokój, porządek, rządy prawa. Jest to wręcz spisek możnych tego świata, którzy chcą kontrolować tę część świata. Putin pokazuje jednoznacznie, że on tu rządzi, a nie żaden Łukaszenka i jeśli ktoś ma rozwiązać ten problem, to on. Rozmowy z samym Łukaszenką to kuriozum, które nie powinny mieć miejsca. Jest to bowiem uwiarygodnianiem tego człowieka i sytuacji, która panuje w tym kraju”.
Zobacz więcej: