SalveNET

Home / Przeczytaj  / Bóg wyciągnął mnie z otchłani – świadectwo Pawła Jaworskiego

Bóg wyciągnął mnie z otchłani – świadectwo Pawła Jaworskiego

Chciał, żeby ludzie się go bali i został postrachem na osiedlu. Osiągnął swoje cele, ale czuł pustkę i coraz bardziej oddawał się używkom. Paweł sześć lat temu o ratunek poprosił Pana Boga. Od tego czasu walczy ze złem – za radą św. ojca Maksymiliana – tylko przy pomocy modlitwy różańcowej. Mężczyzna z krwi i kości, którego właściwie można by się było przestraszyć, a w dłoniach trzyma różaniec. Paweł Jaworski ze wspólnoty Żołnierze Chrystusa.

 

Radykalne podążanie za Chrytusem

 

Różaniec jest naszą bronią – mówi Paweł Jaworski. – Podkreślamy to za słowami świętego Maksymiliana Kolbe, że jest to karabin na złe moce, złe duchy. Jest to nasza broń. Jesteśmy żołnierzami, jesteśmy na wojnie, oczywiście, na wojnie duchowej. Żołnierze walczą z samymi sobą, z własną grzeczności, a walczymy właśnie poprzez modlitwę, poprzez to, co Pan Bóg dał nam najcenniejszego: poprzez przystępowania do sakramentów, przez codzienną walkę. Różaniec jest niesamowity, tak na niego patrzę. Teraz mam świadomość, że to jest symbol takiego zrywu męskiego ostatniego czasu. Pan Bóg mnie powołał. Mam łaskę, zaszczyt uczestniczyć w tym wszystkim, co się dzieje w kwestiach duchowych w naszej ojczyźnie. Coś się zaczyna dziać w całej Europie. Od momentu, kiedy się nawróciłem, czyli od sześciu lat, idę dosyć radykalnie za Chrystusem. „Radykalnie” – to słowo mi się źle kojarzy, bo pewnie z tego względu, że druga strona stara się to słowo jakoś wypaczyć. Natomiast w dobrym słowa tego znaczeniu radykalnie, czyli odważnie, czyli cały czas Pan Bóg mnie po prostu ciągnie za sobą. Mimo tej mojej grzeszności, ułomności cały czas mnie podnosi, cały czas mi daje siłę, cały czas mi daje natchnienie”.

 

Wielka przygoda wiary

 

Po prostu czuję, że to, co się dzieje od momentu nawrócenia w moim życiu, jest jedną wielką wspaniałą przygodą. Pan Bóg wyciągnął mnie z otchłani, z całego tego bagna, w które sam wszedłem i po prostu dał mi Matkę Bożą, która stoi obok mnie, która mnie trzyma za rękę, która dała mi do ręki właśnie ten różaniec. Kilka razy słyszałem, że Maryja daje mi właśnie ten różaniec, abym szedł z nim przez te swoje problemy. Przez te gorsze momenty i te lepsze, żebym właśnie przez ten różaniec przepraszał. A ten różaniec pojawił się w momencie, kiedy żołnierze Chrystusa włączyli się w męski różaniec i tam wszystko po prostu się zaczęło”.

Maryja jest naszą Matką

 

Iskrzy przy obrazie Matki Bożej łaskawej, która gładzi męskie temperamenty. Tam iskrzy cały czas, mamy te swoje ego podniesione do niewyobrażalnych rozmiarów, ale Mama zaczyna tam operować. Zaczynamy współpracować ze sobą, rozmawiać, działać wspólnie, także i tam pojawia się ten różaniec bo Ona ma sposób na tych mężczyzn, których tak trudno jest okiełznać. Pamiętam moment, kiedy straciłem swoją mamę, kiedy byłem jeszcze po drugiej stronie barykady, kiedy dostałem informację, że umarła. Byłem w tramwaju. Bardzo płakałem. Padał deszcz i był to straszny moment. Kiedy dostałem tę informację, poczułem straszny ból, straszne cierpienie, ale nagle wyszło słońce i to był niesamowity moment. Nie wierzyłem w Pana Boga, ale poczułem, że coś dobrego się stało, żebym nie płakał, że mama wcale nie zginęła. Teraz mogę podejrzewać, że Pan Bóg mi dał mi natchnienie, że mama musiała iść gdzieś wyżej, żeby mnie okiełznać. Jestem o tym przekonany, bo moja mama była taką osobą, która potrafiła rozmawiać z ludźmi. Ona potrafiła to robić swoją kobiecą mocą. Dopiero wtedy zobaczyłem siłę kobiet, kiedy nam kiedyś zalało mieszkanie. Byłem napompowany poważnie, kiedy zadzwoniłem do administracji. Zacząłem na tych ludzi krzyczeć, kobieta w ogóle rzuciła słuchawkę. Mama zadzwoniła wtedy jeszcze raz, zaczęła z tą kobietą rozmawiać, „kochana mieszkanie mi zalało”. Mama załatwiła ekipę remontową, załatwiła wszystko, ja wtedy zobaczyłem potencjał swojej mamy”.

 

Zobacz więcej: