SalveNET

Home / Przeczytaj  / Zakaz aut spalinowych to wykluczenie komunikacyjne osób ubogich. T. Terlikowski

Zakaz aut spalinowych to wykluczenie komunikacyjne osób ubogich. T. Terlikowski

Marcin Bąk razem ze swoim gościem, red. Tomaszem Terlikowskim, rozmawiają o najważniejszych wydarzeniach minionych dni. Wśród tematów poruszonych przez nich są: uroczystość Zesłania Ducha Świętego, polityka unijna dotycząca sprzedaży samochodów spalinowych oraz wojna w Ukrainie.

 

Marcin Bąk: Zacznijmy od początku tygodnia, czyli od niedzieli, od wydarzenia, które w moim przekonaniu jest tak naprawdę najważniejsze, ale przykryte przez wydarzenia bieżące, polityczne. W Kościele katolickim obchodzone było święto Zesłania Ducha Świętego, jak to się czasem mówi, najmniej znanej i najmniej czczonej osoby spośród trzech osób Boskich. Pytanie moje, czy to stwierdzenie jest trafne? Jak Kościół sobie poradził w tym roku, Kościół polski i Kościół światowy, z tym świętem, z osobą Ducha Świętego?

 

red. Tomasz Terlikowski: Poradził sobie jak co roku z tym świętem. To znaczy, święto było obchodzone. Co roku liturgiczny obchód coraz częściej łączy się w wielu parafiach, szczególnie tych, w których działa w jakiejś formie ruch charyzmatyczny, z Wigilią, czyli jest bardzo długa wigilijna Msza święta nocna, bardzo często z wieloma czytaniami. Jest z tym tak jak z Wielką Sobotą, z Wigilią Paschalną, kiedy mamy do czynienia już z Wielką Niedzielą. Pamiętajmy, liturgia Wielkiej Niedzieli to także całonocne czuwania, które są połączone z różnymi formami adoracji czy modlitwy charyzmatycznej. Więc to nic nowego, można powiedzieć. Natomiast ja bym się jednak zatrzymał na chwilę na samym źródle tego święta, czyli na tym co się wydarzyło. To już ponad 2000 lat, kiedy w dniu wylania Ducha Świętego, Zesłania Ducha Świętego Apostołowie przeżyli bardzo charakterystyczny moment. Pamiętajmy, że te 50 dni, stąd Pięćdziesiątnica, między zmartwychwstaniem a wylaniem, zesłaniem Ducha Świętego to jest czas dla Apostołów wcale niełatwy. Patrzymy się na tę rzeczywistość z perspektywy tego, że wiemy, co się wydarzyło, ale oni najpierw zawiedli. Z dwunastu nie zawiódł tylko jeden. Jeden był pod krzyżem, czyli święty Jan. Cała reszta gdzieś się ulotniła. Jeden zdradził, drugi się zaparł. Później Apostołowie muszą się zderzyć ze śmiercią mistrza i z zaginięciem Jego ciała. Na początku nie wiedzą bowiem, co się stało z ciałem.

Co więcej, nawet kiedy Piotr z Janem przychodzą do grobu, to z Ewangelii Janowej wynika to w zasadzie wprost, chociaż trzeba oczywiście się tego nieco domyślać, że Jan uwierzył w to, że Jezus zmartwychwstał, widząc złożone szaty. Ale o Piotrze nie ma ani słowa. Nie wiemy, czy on wtedy już uwierzył, czy później. Później mamy oczywiście kolejne spotkania. Jedni w nie wierzą od razu, drudzy mają z tym jakiś problem. Widać, że oni się sami łamią z tą prawdą, że to wcale nie jest takie proste i znowuż nie ma w tym nic zaskakującego. To znaczy, my byśmy też byli zaskoczeni, jakby człowiek, którego widzieliśmy, że zmarł w okrutnej męczarni i którego złożono do grobu, nagle był widziany. Kobiety widziały Go z bliska. Jan widział Go z bliska. Apostołowie Go nie widzieli z bliska, ale niektórzy z nich na pewno patrzyli się na ukrzyżowanie z daleka i wiedzieli, jak ukrzyżowanie wygląda. Gdyby tam ktoś powiedział, że On żyje, a nawet potem zacząłby się pokazywać, to mielibyśmy zrozumiałe wątpliwości. Co więcej, oni się straszliwie bali i to znowuż wiemy z opisów ewangelicznych, że ich spotka ten sam los. Siedzieli zamknięci w Wieczerniku z obawy przed Żydami. Ten wątek wraca. Co to oznacza w największym skrócie? Tyle że bali się, że czeka ich powtórka z rozrywki, że oni także…

 

Marcin Bąk: Zawisną…

 

red. Tomasz Terlikowski: Zawisną na krzyżu. Te spotkania ze Zmartwychwstałym, dodajmy, skierowane były wyłącznie do Apostołów i do uczniów. Nie objawia się Chrystus ludziom spoza grona uczniów, nikomu spoza grona tych, których uczył za swojego życia, którzy już za życia traktowali Go jako Mesjasza, Mistrza, Nauczyciela. Te słowa są stosowane wymiennie, ale chodzi oczywiście o to, że traktowali Go jako tego, który prowadzi ich do Boga. Objawia się tylko im i powolutku uświadamia im, coś co się wydarzyło. Potem wstępuje do nieba i mówi im wówczas, że przyjdzie Paraklet, Pocieszyciel, czyli właśnie Duch Święty.

 

Zobacz więcej: