Wsparcie Anioła
Tylko święty Łukasz w opisie męki Chrystusa wspomina o Aniele. Dzieje się to w sytuacji, w której chwilę wcześniej Chrystus z Apostołami spożył swoją ostatnią wieczerzę. Do tego anioła ja też mogę się zwracać o pomoc, kiedy jestem w trudnej sytuacji. Kiedy czuję, że moje troski, moje cierpienia mnie przerastają albo kiedy widzę, że kogoś z moich bliskich spotyka coś tak trudnego, że ja nie wiem, jak mu okazać wsparcie. S. Maria Druch wyjaśnia, jak to robić.
Fragment do medytacji
„Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną: towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: «Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie». A sam oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię. Gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich: «Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie»” (Łk 22, 39-46).
Miłość Boga i ostatnia wieczerza
Tylko święty Łukasz w opisie męki Chrystusa wspomina o Aniele. Dzieje się to w sytuacji, w której chwilę wcześniej Chrystus z Apostołami spożył swoją ostatnią wieczerzę. To była wieczerza paschalna, w czasie której wspominano wielkie dzieła Boże. Święty Jan mówi o tym, że w czasie ostatniej wieczerzy Chrystus do końca okazał miłość swoim uczniom. Uczynił to przez łamanie chleba, przez dzielenie z nimi kielicha, ale także przez umycie nóg. Było to wyrazem jego ogromnej miłości do uczniów. Wynika z tego prawda, że umarł on nie tyle za moje grzechy i z tego powodu, że ja jestem grzesznikiem, tylko dlatego, że tak bardzo mnie kocha.
Miłość do końca
Tak mówi Zbawiciel: „Miłujcie się tak, jak Ojciec mnie miłuje”. Co znaczy „miłować tak jak Ojciec umiłował Syna”? Można sobie pomyśleć: „Co to za Ojciec, który swojego syna posyła na śmierć, którego skazuje na takie cierpienie, na taką mękę, jeszcze ma w sobie jakąś satysfakcję”. Pamiętajmy, że Bóg jest miłością. Jeśli Bóg jest miłością, wszystko, co robi, robi z miłości. To nie było na takiej zasadzie: „Synu posyłam cię, idź teraz cierpieć za ludzi, umrzyj za nich”. Ojciec powiedział raczej swojemu Synowi: „Idź, pokaż im, jak się kocha. Pokaż im, czy można kochać tak bardzo, że można przyjąć śmierć, której jako Bóg miałbyś mnóstwo sposobów żeby uniknąć. Pokaż im, jak się kocha do końca”.
Ludzkie oblicze Zbawiciela
Jezus w Ogrodzie Oliwnym pokazuje bardzo ludzkie oblicze. On się po prostu boi. Boi się tego, co i my. Wie, że będzie bolało, że to będzie trudne. Mając świadomość swojej boskości, zmagał się tym bardziej, że wiedział, iż w każdej chwili może się wycofać. Jezus mówił przecież, że mógłby poprosić Ojca, a wystawiłby Mu więcej niż 12 hufców niebieskich. W Ogrodzie Oliwnym przychodzi do Niego Anioł i to Mu wystarcza. Cierpienie wcale nie znika. W przytoczonym fragmencie widzimy, że dopiero po tym, jak Anioł przyszedł, Chrystus zaczął się pocić krwawym potem. Może więc ręka Anioła jeszcze wzmocniła to cierpienie, ale teraz nie był już sam, miał się na kim oprzeć. Biblia mówi o tym, że Anioł Go umacniał. Na czym polegało to umacnianie? Może była to jedynie bliskość Anioła? Zbawiciel wiedział, że nie może niestety polegać na swoich uczniach, którzy posnęli. Ten Anioł nie był wymysłem wyobraźni, jakąś energią czy dobrymi myślami. Był konkretną osobą, mającą misję do spełnienia w Ogrodzie Oliwnym.
Anioł pomoże także i mi
Do tego anioła ja też mogę się zwracać o pomoc, kiedy jestem w trudnej sytuacji. Kiedy czuję, że moje troski, moje cierpienia mnie przerastają albo kiedy widzę, że kogoś z moich bliskich spotyka coś tak trudnego, że ja nie wiem, jak mu okazać wsparcie. Mogę wtedy prosić Anioła z Ogrójca żeby stanął przy mnie. Żeby mnie wzmocnił, pouczył, pomógł mi być przy innych, bo czasem jest to trudne. Trzeba zrobić ten pierwszy krok, żeby stanąć przy kimś, kto cierpi. Często w obliczu cierpienia wycofujemy się albo nawet zasypiamy. Usypiamy naszą czujność. Bywa, że później żałujemy, iż w jakiś sposób nie wyszliśmy do kogoś, kto cierpiał. Możemy w samotności zadać dzisiaj pytanie: czy ja rozmawiam z Bogiem o moich trudach, o moich cierpieniach, o problemach?
Zobacz więcej: