Świat uznał, że Rosja może poszerzać strefy wpływów. Ł. Jankowski
Marcin Bąk wraz ze swoim gościem, red. Łukaszem Jankowskim, rozmawiają o najważniejszych wydarzeniach minionych dni. Tym razem głównym tematem są rozmowy na linii USA-Rosja w ramach dialogu o stabilności strategicznej.
Marcin Bąk: Rok zaczął się dość mocno, jeśli chodzi o politykę zarówno, tę globalną, jak i polską. Czuć stan takiej niepewności, podskórnie ludzie zaczynają odnajdywać jakieś analogie z tym, co było niegdyś. Niektórzy porównują to do roku 1938-39. Zawsze szukamy czegoś, co znajome w tym, co kompletnie nieznajome. Spróbujmy przyjrzeć się najpierw sprawom globalnym. Napięcie wokół Ukrainy. Mieliśmy rozmowy między przywódcami państw wciąż jeszcze bardzo ważnych, bo Stanów Zjednoczonych i Rosji. Komunikaty, które oficjalnie zostały przedstawione po tym spotkaniu, w moim przynajmniej odczuciu, są bardzo lakoniczne. Nie wiadomo, czy osiągnięto jakiś kompromis czy porozumienie. Kto wygrał, kto przegrał na tych negocjacjach. Na czym się to skończyło?
Red. Łukasz Jankowski: Też tego nie wiemy, bo tak jest przy tego typu spotkaniach na najwyższym szczeblu, choć powiedzmy, to był taki szczebel średni czy wyższy średni. Bardzo ważna była nie tyle ranga, ile waga tego spotkania, bo spotkanie między Stanami a Rosją miało dotyczyć TAK albo NIE dla rosyjskiego ultimatum. Oczywiście, tej odpowiedzi od razu dostać nie mogliśmy. O tym mówiło wielu ekspertów i tego się nie spodziewaliśmy, że wszystko będzie jasne tego samego dnia lub dnia następnego po spotkaniu w Genewie. Wydaje się, że Zachód czy Stany zrobiły przynajmniej minimum tego, co się od nich wymaga, czyli na jawny i bezczelny dyktat odpowiedziały NIE. I to wiemy na pewno, że te pierwsze rozmowy, bo tak to wygląda z tych komunikatów, spowodowały odrzucenie projektu traktatu, choć nie wiemy, w jakie był formie i w jakim zakresie. Czy to było odrzucenie w całości czy tylko w części. Prawie pewne jest to, że nie doszło do żadnych negocjacji. Tutaj przekazy są spójne, rosyjskie i amerykańskie płynące z kwatery NATO.
Mieliśmy teraz spotkanie OBWE. Przewodniczy mu Zbigniew Rau, polski minister spraw zagranicznych, bo Polska w tej organizacji w tym roku objęła przewodnictwo. Wszystkie depesze, wszystkie jawne sygnały i te, które docierają, mówią, że spotkanie wyglądało tak, że jedna i druga strona przedstawiły swoje stanowisko i nie doszło do negocjacji, co może być z naszego punktu widzenia może nie jakieś hurra optymistyczna, ale uspokajające. Przynajmniej jak na razie ten najczarniejszy scenariusz, który mówił Joe Biden w odróżnieniu od Donalda Trumpa w ramach szukania jakiegoś zwrotu w polityce rosyjskiej i przyłączenia Rosji do bloku zachodniego, albo stworzenia z Rosji państwa neutralnego w konflikcie z Chinami, będzie gotów sprzedać całą Europę środkową, jak na razie się nie ziścił. Brak złych wiadomości zaczynamy odczytywać jako wiadomość dobrą.
Marcin Bąk: My w Warszawie możemy z umiarkowanym optymizmem na to wszystko patrzeć. Przynajmniej na podstawie tych informacji, jakie do nas docierają. Natomiast, czy z równym optymizmem mogą patrzeć na to mieszkańcy, a zwłaszcza politycy w Kijowie? Ze strony Moskwy płyną bardzo jasne deklaracje. Ukraina nie jest jakimś tam państwem niezależnym, niepodległym, demokratycznym. To jest część co najmniej strefy wpływów rosyjskiej, jeśli nie po prostu część Rosji, chwilowo odłączona i Rosja teraz wraca po swoje.
Red. Łukasz Jankowski: Na pewno sytuacja jest różna Polski czy Rumunii albo krajów bałtyckich nawet. Pamiętajmy o tym też, że jednak kraje bałtyckie trochę różnią się od Moskwy statusem. Ukraina jest w trudnej sytuacji pod tym względem, zwłaszcza że wydaje mi się, że żyjemy w epoce nowej doktryny Breżniewa. To, co widzimy, to co widzieliśmy w Mołdawii swego czasu, mamy tam enklawę w Naddniestrzu. To, co widzieliśmy teraz w Kazachstanie, to jest odbudowa doktryny Breżniewa. Trochę zawęża się geograficznie, bo dotyczy tylko bloku sowieckiego Układu Warszawskiego. Jesteśmy poza tą doktryną, przynajmniej na razie, i oby tak pozostało.
Zobacz więcej: