Sedno pokory
Karolina Radomska
O pokorze słuchamy często. Od najmłodszych lat jesteśmy uświadamiani wręcz na masową skalę, że jest ona niezbędna, że Maryja była pokorna. Pokornie się prosi, a nawet błaga. Ale o co z nią tak naprawdę chodzi? Czy w realiach XXI wieku mamy jeszcze jakiekolwiek szanse, by sprostać wymaganiom stawianym nam przez to pojęcie?
Pokora jest cnotą umożliwiającą przyznanie się przed samym sobą, że ma się pewne ograniczenia, nie wie się wszystkiego, co naturalnie przekłada się na umiejętność proszenia o pomoc, wyznawania swojej słabości. W dobie kultu wiedzy, siły, technologii jest to niezwykle trudne wyzwanie. Wymaga pewnego heroizmu, samozaparcia i niezliczonych pokładów dobrych chęci.
Odkrywając znaczenie tego pojęcia w swoim życiu warto się zastanowić czym ono jest w perspektywie zbawienia świata. Gdy Maryja powiedziała „tak” Bogu z pewnością miała swoje plany, marzenia, wizje. Miała męża. Jej świat, można by rzec, był poukładany, stabilny. Nagle Bóg zaproponował jej coś, co całkowicie zmieni jej rzeczywistość. Wywróci całe jej życie do góry nogami.
Co Matka Boża mogła zrobić w tej sytuacji? Z pewnością mogła pozostać w „wygodnym fotelu” i powiedzieć nie. Wieść spokojne życie z Józefem. Mogła również powiedzieć tak, zrezygnować ze swoich planów i pokornie przyznać, że Bóg ma lepszy pomysł na jej życie. Dzięki tej odważnej ufności Bogu została Matką Kościoła, Matką Jezusa Chrystusa. Czy może być coś piękniejszego?
I to jest właśnie sedno pokory w naszym życiu. Pozostawanie wiernym, nawet gdy wydaje nam się, że wszystko dookoła jest absurdem. Działanie, odnajdywanie się w nowych sytuacjach, nie narzekając na otaczające nas warunki. To szukanie szans, dobra, okazji. To trwanie przy Jezusie nawet wtedy, gdy jest to niewygodne, trudne, gdy stanowi to wyzwanie.
Pozostaje tylko kluczowe pytanie. Czy to jest w ogóle wykonalne?
Uważam, że jak najbardziej. Katolik XXI wieku ma przed sobą inne wyzwania, niż ten z pierwszych wieków naszej ery, co nie znaczy, że są one mniejsze / większe. Jestem przekonana, że są one adekwatne do naszej rzeczywistości i jesteśmy zdolni, by sobie z nimi radzić.
Jeśli zaufamy Bogu i będziemy pragnęli nie korzyści dla siebie, ale dobra w życiu naszych bliźnich, z pewnością postawa pokory będzie przychodziła nam coraz bardziej naturalnie. Oczywistym staną się wspieranie innych i radość z sukcesów naszych znajomych. Rzadziej będziemy wpadać w poczucia beznadziei i przygnębienia, bo będziemy starali się skupiać na pozytywnych aspektach naszego życia oraz będziemy mieli mniej czasu na myślenie o tym, co nam nie wyszło.
Reasumując, pokora w praktyce nie jest tak odległa, jak mogłoby się wydawać. Nie jest tematem dotykającym jedynie sfery sacrum, oderwanym od rzeczywistości. Jest cnotą niezwykle potrzebną w codziennym życiu. Począwszy od sytuacji spowiedzi, aż po wspólne dzielenie sukcesów i porażek z innymi. Uczymy się jej całe życie, więc z tej okazji życzę sobie i Wam cierpliwości w nauce i wiary, że ma to sens.