Duch Święty jest niewyobrażalnym darem dla nas – bp Romuald Kamiński
„Duch Święty jest wspólnotą miłości Boga Ojca i Boga Syna. To nie jest rzecz, tylko Osoba. I tu nasz umysł już się gubi, ale to nie jest ważne. Tenże Duch Święty – wspólnota miłości Ojca i Syna – jest posłany do każdego z nas. I dlatego jest to dar niewyobrażalnie wielki! I trzeba serce otworzyć i przyjąć” – mówił bp Romuald Kamiński podczas homilii w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 31 maja 2020 roku w Ząbkach.
Znaczenie Zesłania Ducha Świętego
„Tylko raz w roku przypada taka możliwość, kiedy można w parafii uroczystości Zesłania Ducha Świętego udzielać sakramentu bierzmowania – rozpoczął bp Romuald Kamiński. – Uroczystość w tym dniu, kiedy rzeczywiście najpełniej wybrzmiewa prawda o Duchu Świętym. U was jeszcze jest trzeci element, bo jest to tytuł parafii, więc wszystkie te elementy niejako w jedno się łączą. I dlatego myślę, każdy z nas poczytuje to sobie za zaszczyt, że w tym szczególnym dniu zostajemy u Boga ubogaceni darami Ducha Świętego. Mam nieco czasu, aby dokonać w miarę możliwości takiego podsumowania, żeby te tajemnice wielkie, które są nieogarnięte, trochę były nam bliższe, żebyśmy zdawali sobie sprawę z tego, co się tutaj dzisiaj z nami dzieje. Po co tutaj jest młodzież, o co prosi, po co to jest potrzebne, dlaczego teraz przyjmuje itd. Dzisiaj w pierwszym czytaniu była mowa o tym niezwykłym wydarzeniu, jakie zaistniało w dzień Pięćdziesiątnicy, a więc w 50 dni po zmartwychwstaniu Pana Jezusa w Wieczerniku, a więc w miejscu, gdzie była sprawowana pierwsza Eucharystia, gdzie Jezus ustanowił sakrament kapłaństwa i sakrament Eucharystii. Pamiętacie, że po Wniebowstąpieniu Pan Jezus polecił Apostołom, żeby wrócili do Wieczernika i tam oczekiwali na jakieś wydarzenie. Nie bardzo wiedzieli, na co mają oczekiwać, ale wyczekiwali, że Pan Jezus coś szczególnego dla nich szykuje, coś obiecuje, co będzie dla nich bardzo potrzebne. Trwali na modlitwie. To oznacza, że przygotowywali się do wielkich zadań, czuli to sercem. I w 50. tydzień po zmartwychwstaniu, rzeczywiście przy towarzyszących znakach zewnętrznych, nad każdym z uczestników tego zgromadzenia pojawił się ognisty płomyk. Dał się odczuć jakiś gwałtowny powiew wiatru. A przecież wkoło było bardzo cicho. Pogoda była znakomita i poczuli Apostołowie że są, można by tak powiedzieć, w tym momencie innymi ludźmi. Nie od strony zewnętrznej, ale że coś się takiego dokonało we wnętrzu. Że poczuli się wyjątkowymi. Na czym ta wyjątkowość miałaby polegać? Otóż chciałbym, żeby jeden z tych Apostołów posłużył nam jako wzór do tego, żeby powiedzieć, co się z człowiekiem dzieje, kiedy napełniony zostanie Duchem Świętym”.
Przykład św. Piotra
„To Piotr Apostoł. Bardzo bym chciał, żebyśmy się myślami cofnęli pięćdziesiąt kilka dni wcześniej do Wielkiego Czwartku, do wieczora. Pamiętacie, w opisie Ewangelii po ustanowieniu Eucharystii i kapłaństwa, Pan Jezus poprosił Apostołów, żeby wyszli z Nim na modlitwę do Ogrodu Oliwnego. Zaprosił szczególnie trzech, żeby Mu towarzyszyli bezpośrednio na modlitwie, a mianowicie Piotra, Jakuba i Jana. Oni nie sprostali temu zaproszeniu. Owszem, poszli z Panem Jezusem, ale zaraz zasnęli. I potem, kiedy Pan Jezus już skończył swoją modlitwę, okazało się, że następują tragiczne sceny. Mianowicie, w tym Ogrodzie Oliwnym pojawili się strażnicy świątyni. Przyszło bardzo wielu ludzi. Okazało się, że chcą Jezusa aresztować i oskarżyć o zdradę stanu, o wyparcie się Boga itd. I Piotr zaczął popełniać same głupstwa. Po pierwsze, w jakimś takim amoku zranił sługę jednego z dostojników. Potem, kiedy ci ludzie zgromadzeni zaczęli dopytywać się Piotra, czy ty nie jesteś przyjacielem Jezusa, to się w żywe oczy wyparł. Potem powtórnie to zrobił i jeszcze raz. A kiedy następnego dnia Jezusa wyprowadzono na ukrzyżowanie, to uciekł stamtąd. Nie towarzyszył w tych najtrudniejszych chwilach. I kiedy wrócił do Wieczernika, to możemy sobie wyobrazić, jak sam siebie ocenił. Bardzo nad tym bolał, bardzo płakał, bardzo Boga przepraszał, że jest taki słaby, mały. A przecież Pan Jezus przygotowywał go do misji nauczyciela świata. On miał być tym, który podejmie wielkie dzieło nauczania o Bogu. I Piotr miał taką świadomość swojej słabości, grzeszności. I teraz kiedy nastąpiło Zesłanie Ducha Świętego, to w innym miejscu w Dziejach Apostolskich jest mowa, jak Piotr wychodzi pełen mocy, jasności. Gotów jest pójść na cały świat. Gotów jest ponieść śmierć, jeśli zajdzie taka potrzeba, byleby wypełnić nakaz pański”.
Zobacz więcej: