SalveNET

Home / Przeczytaj  / Duch Święty dał mi dar języków – świadectwo Karoliny

Duch Święty dał mi dar języków – świadectwo Karoliny

Duch

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów”. Ten hymn znają prawie wszyscy. Te słowa św. Pawła ze szczególnej strony poznała Karolina ze wspólnoty charyzmatycznej Boży Pokój w Wołominie. O darze modlitwy językami, uwielbieniu Boga i znaczeniu wspólnoty w swoim życiu opowiada Kasi Supeł-Zaboklickiej.

 

Istota daru języków

 

Dar języków polega na tym, że człowiek nagle zaczyna modlić się językiem, którego nie zna. Pani Karolina opowiada, że nigdy nie doświadczyła takiej głębi modlitwy jak wtedy, kiedy zaczęła wypowiadać niezrozumiałe dla siebie słowa. Zaczęło się natomiast od tego, że obejrzała film lidera swojej wspólnoty, który zachęcał do wypowiadania sylab bez związku, gaworzenia. Pani Karolina spróbowała, ale uznała, że to nie ma sensu i zapomniała o tym.

 

Doświadczenie modlitwy

 

Miesiąc później, kiedy Pani Karolina nie mogła spać, jak zwykle zaczęła się modlić modlitwą uwielbieniową. Do głowy przyszły jej wówczas te same sylaby, które powtarzała miesiąc temu, chociaż nie byłaby w stanie ich zapamiętać. Jako osoba pracująca z językami Pani Karolina nagrała siebie i następnie umieściła wypowiadane słowa w translatorze. Okazało się, że po arabsku znaczą: „Błogosławiony Król Miłosierdzia”.

 

Łaska czeka

 

Pani Karolina zaznacza, że w jej wspólnocie już wcześniej prawie wszyscy mówili językami. Ona była jedną z ostatnich osób, które wówczas siedziały i milczały. Ma przekonanie, że kiedy pierwszy raz próbowała mówić językami i była otwarta na 10% na tę łaskę, Pan Bóg był już gotów jej ją dać. Jest to dla niej niesamowite.

 

Trudne doświadczenie

 

Pani Karolina wspomina, że łaska mówienia językami była odpowiedzią na desperacką modlitwę, aby Pan Bóg coś zmienił w jej życiu. W tym okresie wszystko wydawało się jej bez sensu, bo straciła pracę, zawalił się jej związek, a powołania, które jak się jej wydawało, są jej udziałem, były niezrealizowane. Trwała epidemia i wielka niepewność. Czegokolwiek Pani Karolina się dotknęła, to się rozwalało. Doszło do tego, że już na nic nie oczekiwała. W dodatku utrudnieniem był dla niej fałszywy obraz Boga jako tego, który czeka na potknięcie człowieka, który domaga się od nas byśmy zasłużyli na dobra, które chce nam dać.

 

Potrzeba odwagi

 

Pan Bóg na nas czeka, ale nie zawsze mamy dość pokory, by oddać mu swoje życie i dość odwagi, by mu zawierzyć. Pani Karolina wspomina, że prawdziwe nawrócenie w jej życiu przyszło tak późno, bo ciągle chciała zostawić coś dla siebie. Dopiero, kiedy postanowiła pozwolić Bogu działać, w jej życiu nastąpił przełom. Z jednej strony pluje sobie w brodę, że tak późno do tego doszła, ale z drugiej jest wdzięczna, że Pan Bóg w taki sposób ją prowadził.

 

Modlitwa wstawiennicza

 

To doświadczenie pozwala też bardziej empatycznie modlić się Pani Karolinie w modlitwie wstawienniczej. Rozumie bowiem rozterki osób, nad którymi się modli. Wszystko zresztą w jej życiu zaczęło się od modlitwy wstawienniczej, chociaż na początku miała wiele obaw. Koleżanka też ją ostrzegała, że to może być niebezpieczne. Ufała jednak człowiekowi, który się nad nią modlił, bo też widziała wiele świadectw, które przygotował.

 

Boże natchnienia

 

Niezwykle istotne w życiu duchowym jest to, aby słuchać Bożych natchnień. Z perspektywy czasu Pani Karolina widzi, jak słuchały ich osoby, które przyczyniły się do jej nawrócenia. Teraz też sama stara się w nie wsłuchiwać. Czyni to poprzez posłuszeństwo Słowu Bożemu i uleganie tym głosom, które mówią, że powinna coś zrobić. To, że jej nawrócenie jest realne weryfikuje przez fakt, że jej relacja z Panem Bogiem się pogłębia, częściej czyta Pismo Święte, chętniej przyjmuje sakramenty. Widzi więc zmiany w swoim życiu, które sprawiają, że jest przekonana, że to nie jej wymysł, ale faktycznie ręka Boża. Rozumie już, że bez tego wsłuchiwania się wciąż będziemy jedynie realizować własną wolę, a nie Boga. To On zaś ma być najważniejszy w naszym życiu.

 

Zobacz więcej: