SalveNET

Home / Przeczytaj  / Świadectwo Doroty i Roberta || X Zjazd Różańcowych Róż Rodzinnych Diecezji Warszawsko-Praskiej

Świadectwo Doroty i Roberta || X Zjazd Różańcowych Róż Rodzinnych Diecezji Warszawsko-Praskiej

Świadectwo zostało wygłoszone w sobotę 18 czerwca podczas jubileuszowego X Zjazdu Różańcowych Róż Rodzinnych Diecezji Warszawsko-Praskiej. Wydarzenie odbyło się w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Dębem Wielkim.

 

Jak zaczęliśmy odmawiać różaniec

 

„Mam na imię Dorota. Jestem od 28 lat żoną jednego męża, Roberta. Mamy wspólnie pięcioro dzieci: 25 lat, 22, 14. 12 i 7. I czwórkę w niebie. Przygoda z różańcem rodziców w naszej rodzinie rozpoczęła się dziewięć lat temu. Zasłyszane świadectwa, pewnie takie jak wielu z Was, w moim sercu rozpaliły pragnienie potrzeby modlitwy za swoje dzieci. Wtedy mieliśmy ich czworo i wiedziałam dobrze, że świat dzisiejszy nie proponuje zbliżania się do Boga, nie proponuje tego dzieciom. I usłyszałam, że jest taka modlitwa rodziców za dzieci w różach różańcowych. Zapragnąłem się tam modlić, ale u nas w parafii takich róż nie było. Nie było nawet w Grodzisku. Mój mąż przeczytał w internecie o tym, że można taką różę założyć samemu. Moje pragnienie było tak wielkie, że zadzwoniłam do moich najbliższych przyjaciółek. W trzy godziny zebrałam 16 osób i stwierdziłam: „No to chwila, moment. Będziemy mogły się modlić w róży”. Więc wieczorem mówię do Roberta: „Słuchaj, zapisuję ciebie jako siedemnastego w naszej pierwszej róży”. Robert mówi: „Dorota. Czy ty sobie zdajesz sprawę, jaka to jest odpowiedzialność? Tam było napisane, że modlimy się do końca życia dziesiątką różańca codziennie”, mówi. „Kto będzie opiekunem tej róży?”. „Ja”. „A, czy zdajesz sobie sprawę, jaka to jest odpowiedzialność czuwać nad tymi wszystkimi osobami, żeby one trwały w modlitwie, żeby przypominać im o zmianie tajemnicy. Nie, ja się do tego nie zapisuję”.

 

Cuda dzięki modlitwie

 

„Minęły dwa tygodnie, aż wreszcie Robert mnie wziął za rękę i mówi: „Pojedziemy do Niepokalanowa, do spowiedzi”. Poszłam do spowiedzi, a mój spowiednik, jak wysłuchał wszystkiego, nie okazał mi pełnego zrozumienia. Mówi tak: „Córko, możesz się modlić potajemnie, jak mąż nie chce się zgodzić”. A ja sobie pomyślałam: „Panie Jezu, niemożliwe, bo nie wysłuchasz mnie”. Ale Pan Jezus zadziałał tam, gdzie miał zadziałać. W drodze powrotnej Robert powiedział, żebym go wpisała do naszej róży. I tego jeszcze dnia zamknęliśmy naszą różę. Mieliśmy 20 osób, rozpoczęliśmy modlitwę w Święto Miłosierdzia Bożego. Wtedy zaczęły się dziać cuda w naszej rodzinie, dlatego że tego dnia, kiedy rozpoczęliśmy modlitwę, w moim sercu matczynym zagościł pokój, pokój o bezpieczeństwo moich dzieci, o drogi ich rozwoju, o środowisko, w którym wzrastają. O to, że jak wychodzą, nie muszę się lękać, bo jest ktoś ważniejszy, mocniejszy, silniejszy i wszechobecny. Poza mną jest Matka Boża, która nie tylko czuwa, ale chroni ich przed wszystkim. Ona będzie prostowała ich drogi, a przede wszystkim prowadziła do swojego Syna Jezusa. I kolejnym cudem, takim, który się natychmiast pojawił, była nasza wspólna modlitwa przy stole rodzinnym. Zaproponowaliśmy ją dzieciom, bo do tej pory jako rodzina wspólnie nie modliliśmy się. Kiedyś gdzieś uchwaliliśmy, że każdy modli się wieczorem przy łóżku albo jak wstaje, czyni znak krzyża. A tutaj Robert zaproponował: „Siadamy i będziemy odmawiać tą dziesiątkę różańca za was, nasze dzieci, więc my wymieniliśmy swoje tajemnice”.

Rodzinny różaniec

 

„Odmawialiśmy tę dziesiątkę tak, że każdy odmawiał po jednym Zdrowaś Mario. Myślę, że nie więcej niż dwa lata, a nasze młodsze dzieci, te, które dzisiaj mają 12 i 14 lat, zapytały się: „Mamo, czy my też możemy się modlić za was różańcem?”. Są w róży różańcowej dzieci za rodziców. Ale może to jest jakiś zaczyn do tego, co powstanie. Nasze ostatnie dziecko 14 miesięcy temu powiedziało, że ono już też chce modlić się za rodziców i wybrało sobie jako pierwszą tajemnicę światła. To nie koniec cudów, bo ta pierwsza róża jak powstała, to słuchajcie, pojawiła się taka pozytywna zazdrość w parafii rodziców, którzy byli naszymi wspólnymi znajomymi i gdzieś na ulicy zaczęli zaczepiać mnie. Mówią tak: „Dorota, jestem na ciebie zła”. „No tak, dlaczego?”. „A co ty myślisz, że ja nie mam dzieci? Że za moje dzieci to ja nie chcę, żeby ktoś się modlił?”. No i tak jak nasza róża powstała w kwietniu na święto Miłosierdzia Bożego, tak w naszej parafii w październiku powstała kolejna, druga, trzecia róża. Był zaczyn na czwartą różę, ale mój mąż z powrotem mówi: „My mamy rodzinę, mamy dzieci”.

 

 

Zobacz więcej: