Pozwolić Bogu być Bogiem
Patryk Lubryczyński
Kiedy odwiedzam bliskich na cmentarzach moją szczególną uwagę zwracają nagrobki, na których napisane są słowa „Bóg tak chciał”. Czytając te napisy, wyczuwam jakiś wewnętrzny zgrzyt.
Czy Bóg poszczególnym ludziom przyznaje cierpienia i śmiertelne choroby, a innym w nagrodę pasma sukcesów i zdrowie? Gdyby Stwórca tak postępował lepiej byłoby, jak Jonasz z herbertowskiego wiersza, pod fałszywym nazwiskiem handlować bydłem i antykami.
Nie przyjmując takiego obrazu Boga, długo zastanawiałem się, jaki inny napis mógłby oddać wiarę w Stwórcę. Myślę, że słowem klucz jest tu słowo ‘pozwolił’. Gdyby zmienić napis na „Bóg pozwolił umrzeć”, miałoby to diametralnie inne znaczenie. Pozwolenie zakłada spotkanie dwóch wolności: Boga i człowieka.
Dotykają mnie konsekwencje osobistych grzechów i innych osób. Nie wybieram choroby, ale wybieram, jak wobec niej się zachowam. Nie decyduję się na brak zrozumienia przez tych, na których mi zależy, ale na to, jaką postawę przyjmę wobec takiego doświadczenia. Nie znam godziny swojej śmierci, ale mam wpływ na to, jak się do niej przygotuję poprzez każdy dzień życia. Nasza rzeczywistość przepełniona jest lękiem przed śmiercią fizyczną. Chrystus jednak pokazuje, że jedyne, czego powinniśmy się bać, to utraty więzi z Nim.
Ktoś jednak mógłby zadać pytanie o cierpienie niezawinione. W tym miejscu rodzi się napięcie, które w konsekwencji może stać się albo drogą prowadzącą do ateizmu albo do zawierzenia wielkiej tajemnicy Miłości Ukrzyżowanej. Krzyż pozostaje największym znakiem Boga, świadczącym o Jego miłości do nas i nadającym sens każdemu traumatycznemu doświadczeniu.
Głęboko potwierdza to św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian 1, 22-24:
Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą
W świecie głęboko zideologizowanym i nastawionym na kontestowanie wszystkiego oraz poszukującym szokujących odkryć, my, chrześcijanie, jesteśmy potrzebni, jako Ci, którzy nie chcą zsyłać ognia z nieba, aby pochłonął tych, którzy nas nie przyjmują, ale raczej jako Ci, którzy świadectwem życia pokazują, że Bóg jest.
Kiedy ludzie mówią Panu Jezusowi o ofiarach Piłata i osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam, Chrystus nie tłumaczy, dlaczego giną niewinni. Wzywa, aby te wydarzenia stały się wezwaniem do przemiany życia tego, który słucha Jego słowa.
Bóg widzi całość dziejów świata w wiecznym „teraz”. Wykracza poza wszystko, co jesteśmy w stanie o tym świecie i o Bogu pomyśleć. Nasz mały światek myśli, uczuć, planów jest tylko kroplą w oceanie, jakim jest Stwórca.
Pan Jezus mówi, że:
Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego
(Mt 18,3).
To ja pierwszy potrzebuję odmiany, przyjęcia postawy dziecka. Dziecko w normalnie funkcjonującym domu wie, że jest przez rodziców kochane i opiera na tym doświadczeniu późniejsze relacje z innymi. Jednak dla dorosłych prosta dziecięca pewność w miłość Boga poprzez liczne zranienia oraz negatywne przykłady innych ludzi, staje się trudna do przyjęcia.
Kiedy doświadczamy pocieszeń duchowych na modlitwie, jak Apostołowie w ewangelicznej scenie Przemienienia, chcemy postawić trzy namioty dla Jezusa, Mojżesza i Eliasza. Pozostać w głębokim pokoju oraz radości, nie wracając do trudnej rzeczywistości. Bóg jednak konsekwentnie prowadzi do codzienności naszej Galilei, abyśmy spotkali się z realnym światem, w którym rośnie pszenica i chwast. Jak dobrze, że Stwórca pozwala rosnąć obojgu, dając nam czas na duchową zmianę.
Życie każdego z nas jest rozpięte pomiędzy górą Horeb i Golgotą. Bóg nie chce, abyśmy zbudowali sobie urojony raj na ziemi, bez Niego. Przykrości i cierpienia nie pozwalają nam śnić wyobrażeń o naszej samowystarczalności i zapomnieć o niepojętym Bogu, który przyciąga nas do siebie na różne sposoby.
Pozwolić Bogu być Bogiem jest trudnym zadaniem na całe życie, z którym jeszcze nie raz przyjdzie nam zmierzyć się w duszy.