SalveNET

Home / Przeczytaj  / Mam fory w niebie – świadectwo Ani

Mam fory w niebie – świadectwo Ani

„Wiara czyni cuda” – powtarzamy często. Jak trudno jednak jest zawierzyć i zachować nadzieję, że będzie dobrze, kiedy sami znajdujemy się w sytuacji kryzysowej. Czy zawsze zgadzamy się z dziecięcą ufnością na Boże plany? A co jeśli niebezpieczeństwo grozi naszemu dziecku? Z takimi trudnościami musiała się zmierzyć Ania. Zapraszamy do poznania świadectwa Ani, której malutka córeczka już w pierwszych dniach życia stanęła w obliczu śmiertelnego zagrożenia.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Czy ty Panu Bogu coś obiecałaś?

 

Ania: Ile razy tak się zdarzyło… Myślę, że było tych razy wiele, ale był taki jeden, szczególny, konkretny cel. Jakiś czas temu, dokładnie będzie już niecałe 10 miesięcy temu, na świat przyszło moje czwarte dziecko i wtedy pojawiła się jedna bardzo konkretna ważna obietnica, dla mnie, dla mojej rodziny.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: Czego ta obietnica dotyczyła?

 

Ania: Obietnica dotyczyła tego, że w obliczu trudnej sytuacji dla mnie, dla mojej najbliższej rodziny, męża, dzieci, jeśli Pan Bóg pomoże w uzdrowieniu naszego najmłodszego dziecka, to przebrnę przez pewne swoje ograniczenia, którymi głównie było to, żeby dzielić się wiarą z innymi ludźmi. Należę raczej do osób skrytych, jeśli chodzi o ten aspekt mojego życia i zawsze uważałam, że jest to bardzo głęboka, intymna relacja.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: A jaka to była relacja z Panem Bogiem?

 

Ania: Od dłuższego już czasu dyskutuję sobie z Panem Bogiem, więc czasem nawet sama śmieję się do siebie, że chyba nie ma ze mną łatwo. Jestem raczej taką owcą w Jego stadzie, która Mu czasem znika gdzieś z pola widzenia i  musi po nią gdzieś tam się wybrać. Myślę, że jestem czasem właśnie tą owcą zagubioną. Tak było w moim życiu w sumie od małego. Bardzo głęboką relację przeżyłam, pierwszy raz taką świadomą, z Panem Bogiem, kiedy przystępowałem do Pierwszej Komunii. To był taki moment, kiedy naprawdę poczułam Jego bliskość. Było dla mnie bardzo ważne przyjęcie tej Pierwszej Komunii, całe przygotowania, nawet po latach moja mama sama mówiła, że miała wrażenie, że taka aureola gdzieś się budowała nade mną i że coś w tym było.

 

Kasia Supeł-Zaboklicka: A kto cię takiej relacji nauczył?

 

Ania: Chyba najbardziej nauczyło mnie to, że w domu zawsze był Pan Bóg. Rodzice są osobami wierzącymi. Nigdy nie miałam tak, żeby Pana Boga w naszym domu nie było. Natomiast On był bardziej takim Panem Bogiem kościółkowym, czyli te obrzędy, które trzeba było zachować, zachowywaliśmy. Wszystko zgodnie z tradycjami. Brakowało mi trochę takiego głębokiego ducha Bożego, który zaobserwowałam gdzie indziej. To był dom moich dziadków. Mój dziadek, już świętej pamięci, miał bardzo trudną historię swojego życia. Był w czasie PRL-u w więzieniu i tam bardzo głęboko modlił się. Później ja jako dziecko, kiedy jeździłam w odwiedziny do dziadków, miałam okazję zaobserwować, jak on o godzinie 12:00 wychodził do swojego takiego pomieszczenia i bardzo gorliwie modlił się. To było dla mnie, jako takiego dzieciaka, szokiem, że tak można, że właśnie dziadkowi za bardzo nie można było wtedy przeszkadzać. I nie wyrzucał nas jak ja, czy tam kuzynostwo jeszcze bardziej niż ja, gdzieś się kręciliśmy, ale widziałam, że to jest dla niego ważne, że on bardzo długo się modli. Nawet kiedyś na pytanie: „Dziadku, dlaczego ty się tak cały czas modlisz?”, odpowiedział, że modli się za nas, za swoją rodzinę, za swoich najbliższych, za siebie, za swoją dobrą śmierć. Kolejnym takim w zasadzie momentem, który właśnie bardzo mnie poruszył duchowo, to już był czas po tej Komunii, kiedy dziadek jeszcze żył. To było na krótko przed jego śmiercią, kiedy usłyszałam historię, że on wrócił do domu z kościoła i sąsiad zażartował sobie z niego, że tak do kościoła jeździ. Odpowiedział wtedy: „Zawsze muszę być gotowy na to, kiedy Pan mnie zawoła”. Tak sobie wtedy pomyślałam, jak usłyszałam tą historię, że to było takie jego świadectwo, które gdzieś głęboko się wyryło w moim sercu, że trzeba być zawsze gotowym. Mimo to więc, że jako ta owca czasem gdzieś uciekam, to zawsze mi brakowało Pana Boga. Był moment, że trochę odeszłam od Kościoła. To były okolice pierwszych klas licealnych.

 

Zobacz więcej: