Ludzie, trzeba się modlić! – świadectwo Marka Jaromskiego
Marek Jaromski – znany grafik, rzeźbiarz, malarz. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Rzucił karierę na uczelni i wyjechał na wieś, bo tam odkrył swoje miejsce na ziemi. Odnajduje na nowo sens w rozmowach z Bogiem i życiu w zgodzie z naturą. Obecnie stałym motywem jego twórczości są anioły.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Chciałabym, żebyśmy zaczęli od muzyki, od twojej twórczości, od spotkań z ludźmi, od tego, że także jesteś dziennikarzem.
Marek Jaromski: Tak, jestem dziennikarzem, ale jak jestem dziennikarzem, to mi szumy grają. A jak wyjeżdżam na wieś i schowam się na tydzień, dwa w pracowni, to mogę usłyszeć różne czyste dźwięki.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Marek, co to za muzyka właściwie jest?
Marek Jaromski: To właściwie jest taniec. Tak jak każdy człowiek prędzej czy później łapię się na tym, że nie można go z rytmu wybić, bo ma swój rytm, a ludzie tego nie rozumieją. Każdy ma jakiś w sobie taniec, który musi wykonać. Ręce, nogi ma, aby tańczyć.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Ale jaki ty masz rytm, jaką ty masz muzykę w sobie?
Marek Jaromski: Jak się ruszam, jak mówię, jak wydaję dźwięki, czasami coś dotrze do kogoś poprzez to, co mówię albo usłyszę w radio, ktoś usłyszy, zadzwoni, coś się fajnego dzieje i tak jakby audycja była początkiem pewnych wydarzeń dalej, które się ciągną w przestrzeni.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Ten twój rytm życiowy i ten twój taniec się zmienia. Wtedy, kiedy tworzysz, czy wtedy kiedy jesteś w studiu i coś nagrywasz?
Marek Jaromski: Mam tu różaniec. Ludzie, przecież trzeba się modlić. Jak się nie modlę, to w ogóle nie wychodzą mi audycje.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: A jak to się stało, że masz za kumpla Pana Boga?
Marek Jaromski: Trzeba Go szukać najpierw. Podstawowe pytanie, co się robi w tej kwestii. U mnie się zaczęło od sztuki, od pytania, co ja tu robię w ogóle, co ludzie tu robią. Kiedy jeszcze patrzy się w oczy innym, to czasami można wyłapać taki wzrok, że trudno o tym opowiedzieć. Tak jakby się wtopiło w kogoś. Raz mi się zdarzyło zatopić w oczy babci, jak jej powiedziałem przed śmiercią, że ją kocham. Ona miała takie wielkie oczy. Przy wejściu do kuchni była wielka Matka Boska z wielką kulą ziemską, z wężem. Babcia Maria też miała Matkę Boską, w salonie na stole i też nie wiedziałem co to. Babcia ciągle do kogoś mówiła. Mówię: „Babciu, do kogo ty mówisz”, a ona nic. Ale raz mnie wzruszyła babcia, bo wracałem w Siedlcach z wernisażu nad ranem, odprowadzałem gości z Warszawy na dworzec w Siedlcach i patrzę: siwa głowa. Patrzę, to moja babcia tu śpi na ławce. Pytam: „Babciu, co babcia robi?”. „Moje dziecko nie chciałam was budzić, chciałam się przespać do rana”. Mówię: „Babciu, idziemy do domu”.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: A co cię w życiu wzrusza?
Marek Jaromski: Różne rzeczy. W tym roku wzruszyłem się, jak zobaczyłem kłąb. Nawet teraz puszczają rody, wychodzą nie wiadomo skąd. Takie kule muszek. Jest tam ich parę setek albo parę tysięcy. Nie wiem i one się kręcą w tej kuli, przesuwają. Są tam ich setki i nie ma zgrzytów.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Nie to jest ciągle ten taniec?
Marek Jaromski: Właśnie, wyłapuje się w przestrzeni takie numery, że wszyscy to robią. Jak jest wiatr, to kwiat się buja, drzewa szumią. Jak to wszystko wyłapać? Myślę, że kompozytorzy to potrafią wyłapać. Kompozytorzy tworzą w mieście z dźwięków. I chodzi o to, żeby je rozpoznać.
Zobacz więcej: