SalveNET

Home / Przeczytaj  / Jestem harpaganem Pana Jezusa – świadectwo Michała Paxa Bukowskiego

Jestem harpaganem Pana Jezusa – świadectwo Michała Paxa Bukowskiego

Michał Pax Bukowski jest dziś liderem zespołu Moude Koty, prezenterem telewizyjnym, a także ewangelizatorem. Nie zawsze tak było. Zanim rozpoczęło się jego nawrócenie, prowadził podwójne życie. Był uzależniony od pornografii i chciał odejść z Kościoła. Na szczęście Pan Bóg miał dla niego inny plan.

 

Piramida wartości

 

„Pochłonęły mnie media społecznościowe – mówi Michał Pax Bukowski. – Telewizja też, bo bycie w zasadzie reporterem prowadzącym i współautorem programu to są duże rzeczy na raz. Zapraszam gości, odpisuję na wiele maili, tworzę różne felietony. Pochłania mnie też zespół Muode Koty. Działamy, nagrywamy, jeździmy, gramy i przecież na pierwszym miejscu przydałoby się, żeby rodzina była w tym wszystkim. Żeby jakaś tam piramida tych wartości była zachowana to powinienem od żony mojej zacząć i od syna. Idealnie by było, żeby zawsze pierwszy był Pan Bóg, wiadomo. Potem ktoś mi bliski, żona, ewentualnie przyjaciele, praca itd. Mimo tego, że jestem człowiekiem nawróconym, nie zawsze tak to jest poukładane. Podejrzewam, że nawet papież Franciszek ma takie sytuacje ,w których chociaż na sekundę Pan Bóg nie jest na pierwszym miejscu i to jest myślę normalne. To jest ta nasza natura ludzka, która powoduje, że ta piramida się gdzieś tam chwieje”.

 

Niewierzący katolik

 

„Czy u mnie było tak zawsze? Nie, bo nie było Pana Boga w tej piramidzie. Kiedy byłem 10-letnim chłopakiem, okradałem sklepy z kolegami. Miałem niską samoocenę. Miałem metr sześćdziesiąt wzrostu i ważyłem 80 parę kilo, więc znajomi wołali na mnie „tłusty”. To wszystko powodowało, że nie miałem nawet okazji poznać Pana Boga bliżej. Chociaż w moim domu była tradycja chodzenia do kościoła. Normalnie się szło na 10.30 na Mszę świętą dla dzieci, potem było ciastko i cała akcja pod tytułem „obiad”. To były tradycyjne wierzenia gdzieś tam przekazywane w rodzinie, gdzieś tam były te Msze święte, ten różaniec. Ale możesz być osobą, która mówi, że jest katolikiem, że jest osobą wierzącą, że chodzi na Mszę świętą, przyjmuje Eucharystię i chodzi do spowiedzi, a nie zna Jezusa”.

 

Trudna okolica

 

„Wychowałem się w Krakowie na Podgórzu. To była dzielnica, gdzie było dużo patologii, gdzie było dużo osób, które miały na bakier z prawem. Nieraz było tak, że nie mogłem wejść do domu przez dwie, trzy godziny, bo stała grupa siedmiu chłopców i to już trochę starszych i po prostu nie pozwalali mi wejść do domu. Mówili, że jestem jakimś tam konfidentem, bo moja babcia się ich bała i ich skrzyczała, że siedzą na tej klatce. Kradłem, żeby zaimponować innym. To nie było jednak też tak, że u mnie w domu była patologia. Zawsze rodzice, a nawet bardziej nauczyciele, powtarzali, że jestem zdolny leń. I teraz uważam, że to było trochę krzywdzące stwierdzenie. Natomiast byłem gościem, który nie musiał się uczyć, a w gimnazjum miałem oceny dobre. Jestem raczej inteligentnym gościem, ale mojej energii nie wkładałem w naukę. Raczej grałem w piłkę. Przychodziłem po lekcjach do domu, w kąt od razu rzucałem plecak i nie obchodziły mnie lekcje”.

 

Cud nawrócenia

 

„W pewnym momencie zacząłem spotykać się z pewną dziewczyną. Mój katecheta sprawił też, że się nawróciłem i wstąpiłem do pewnej wspólnoty. Kiedy miałem 16 lat, zamiast przejmować się najwyżej kartkówką lub wagarami z kolegami, przejmowałem się jednak tym, czy nie będę tatą. Teraz z perspektywy czasu uważam, że to nie było normalne. W pewnym momencie myślałem nawet o tym, żeby odejść z Kościoła, bo prowadziłem podwójne życie. Takie rozwiązanie wydawało mi się łatwiejsze. Postanowiłem, że pojadę ostatni raz na rekolekcje i po nich odejdę. Na miejscu w kaplicy jednak nagle powiedziałem Jezusowi, że chce z Nim żyć. Kiedy wróciłem do domu, moja dziewczyna zachęcała mnie do bliskości, ale tym razem się nie ugiąłem i podkreśliłem, że ją kocham, dlatego wolę z tym poczekać do ślubu”.

 

Zobacz więcej: