SalveNET

Home / Przeczytaj  / Bóg uczy mnie ojcostwa – świadectwo Stanisława

Bóg uczy mnie ojcostwa – świadectwo Stanisława

Bóg

Delegacje, konferencje, wyjazdy integracyjne, a w domu czeka żona i dzieci. Jak nie zapomnieć o tym, co najważniejsze? Jak dążyć do tego, by być bardzo dobrym mężem, ojcem, człowiekiem przyzwoitym, człowiekiem wierzącym. Stanisław opowiada o tym Kasi Supeł-Zaboklickiej.

 

Bóg działa na różne sposoby

 

Pan Stanisław kończył teologię środków przekazu, ale jak zaznacza, nie przeszkodziło mu to zostać dziennikarzem. To taki fach, który można wykonywać po każdych studiach. Opowiada, jak Pan Bóg działa na przeróżne sposoby: „2007 r. Rynek nieruchomości rozhulany. Z żoną, bez żadnego doświadczenia, mieliśmy już pierwszą kawalerkę. Sprzedaliśmy ją i kupiliśmy dwupokojowe mieszkanie. Wzięliśmy kredyt w złotówkach i płaciliśmy 1200 zł raty. Tymczasem nasza koleżanka, która miała kredyt we frankach – 700 zł. Pomyśleliśmy, że też chcielibyśmy mieć niższą ratę i warto przejść na kredyt frankowy. W tym czasie wyjechaliśmy jednak na rekolekcje, na których spotkaliśmy starszego pana, który pracował w banku. Powiedział nam, że nie poleca tego i pomimo tego, że wszyscy nam to doradzali, posłuchaliśmy go. A różne osoby nam to mówiły, młode, zdolne, osiągające sukcesy. Posłuchaliśmy się jednak cichego głosu i dzięki temu mogliśmy później kupić większe mieszkanie. Wszystko było po coś. Frank, który kosztował w 2007 r. poniżej dwóch złotych, już rok później kosztował ponad 3. Koleżanka nagle zaczęła płacić wyższą ratę niż my”.

 

Porządek

 

Z ojcostwem wiążą się pewne wyrzeczenia. Pan Stanisław podkreśla, że nie można tak szaleć, jak wcześniej, ale nie stanowi to dla niego problemu. Odnajduje bowiem w tym uporządkowanym życiu pokój. Poza tym, o ile przyjemnie jest poszaleć sobie w perspektywie krótkoterminowej, to na dłuższą metę za różne ekscesy trzeba zapłacić. „Bóg stwierdził, że moje życie będzie płynęło według spokojniejszej melodii, chociaż czasami chciałoby się poszaleć” – mówi Pan Stanisław. Dodaje też, że jest ojcem czwórki dzieci i ma z nimi dobry kontakt, bo nie jest w pełni poważny, przez co rozumie, jak one myślą. Jest wdzięczny żonie Agacie, że na co dzień pilnuje pewnej dyscypliny i dba o sprawy domu.

 

Wierność to podstawa

 

Na pytanie Kasi Supeł-Zaboklickiej, jakim jest mężem, Pan Stanisław odpowiada, że pewnie trzeba by zapytać jego żony, ale jedno wie na pewno – jest mężem wiernym, który zawsze do niej wraca, gdziekolwiek by nie był. „Jest to niby oczywiste, ale w dzisiejszym pogubionym świecie nie jest to jasne. 17 lat z jedną żoną i tymi samymi dziećmi to nie coś, co dzisiaj jest zawsze normą. Kładłem ostatnio spać dzieci i moja córka, która ma lat 8, powiedziała, że ma nadzieję, że nigdy nie rozstanę się z żoną. U nich w klasie takie sytuacje mają miejsce i ona się o to bardzo martwi. Same dzieci czują więc, że ta kruchość relacji małżeńskiej i innych też jest bardzo duża”.

 

Siła wspólnoty

 

Wierzący mężczyzna, jak zaznacza Pan Stanisław, nie szuka kogoś pod kątem przygody, ale stara się patrzeć, jaką ktoś będzie matką, z kim może być całe życie. Potem następuje decyzja, że swoją wierność i siebie ofiarowuje się drugiej osobie, tym bardziej, że same uczucia bywają rozmaite i się zmieniają. Kościół i wspólnota dają ludziom wierzącym tę wiedzę i siłę. Pan Bóg wspiera drogę wierzących, którzy dzisiaj niestety spotykają się z wieloma cierpkimi uwagami na swój temat. Obecnie krytykuje się księży, ale Pan Stanisław podkreśla, że nie wszyscy są tacy sami i nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Bywają tacy, co budzą zgorszenie, ale sam spotkał kilku, którzy mu pomogli, i to nie tylko w umocnieniu relacji z Panem Bogiem, ale także w życiu. Jak był na studiach, ksiądz doradził mu, aby kupił mieszkanie, kiedy jeszcze o tym nie myślał. Rada okazała się bardzo ważna. Tak więc nie wolno potępiać wszystkich księży, a znaczenie Kościoła i wspólnoty jest olbrzymie, żeby podążać za Bogiem, który zawsze wie, co jest dla nas najlepsze.

 

 

Zobacz więcej: