Wygrałam drugie życie – świadectwo Karoliny Graczyk
Uzależnienia i brak wiary w siebie potrafi przytłoczyć i zaprowadzić człowieka w rozpacz, z której nieraz trudno jest się podnieść. Na szczęście Karolina Graczyk z pomocą Boga uleczyła swoje rany. W tym świadectwie usłyszymy także o niewytłumaczalnym medycznie uzdrowieniu oraz ważny apel do rodziców.
Kasia Supeł-Zaboklicka: To jest jedno z tych spotkań, którego się nie spodziewałam. Moim gościem jest pani Karolina. Dlaczego się nie spodziewałam? Dlatego, że Pani się do nas odezwała, do studia świadectw, żeby powiedzieć o swoim nawróceniu, żeby powiedzieć swoje świadectwo. Ale także miałam wrażenie, że zrobiła to Pani, by ostrzec i powiedzieć o tym, czego należy unikać, o tym, z czym należy walczyć. Myślę, że tym właśnie zakończymy nasze dzisiejsze spotkanie, a zaczynamy od samego początku. Jak zaczyna się Pani droga życiowa?
Karolina Graczyk: Wydawało mi się, że ja wierzyłam, że jest Bóg. Tylko że miałam bardzo dużo pretensji i żalu.
Kasia Supeł-Zaboklicka: O co?
Karolina Graczyk: O moje życie. Strasznie mi się nie podobało.
Kasia Supeł-Zaboklicka: A jakie było Pani życie?
Karolina Graczyk: Było raczej smutne. W sumie nawet nie wiem, jak odbierali je inni, ale ja byłam bardzo smutna. Mam taką zdolność do teraz, że potrafię nie mówić nic o tym, co myślę i co czuję. I ludzie bliscy nawet nie spodziewają tego. I jak się w końcu się otworzę i powiem, to mogę zaskoczyć nawet bliskich.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Skąd ten smutek wypływał? Dlaczego on był?
Karolina Graczyk: Smutek wypływał z tego, że się bałam. Nie chciałabym nikogo urazić. Zwłaszcza mojej mamy. Ale ten smutek wynikał w ogóle z poczucia samotności.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Nawet wtedy, kiedy obok byli bliscy.
Karolina Graczyk: Tak. Będąc dzieckiem czułam się samotna. Nie ufałam nikomu, nawet własnej mamie, która była jak najbardziej w porządku. Opiekowała się mną. A jednak ciągle coś mnie blokowało, żeby się otworzyć przed mamą. Kiedyś tęskniłam za tatą. Bo całe dnie go praktycznie nie było. Pracował jako rolnik, ciągle w polu. Na podwórku także brakowało mi kontaktu z tatą. Mamy się bałam, a z siostrą nie mogłam znaleźć wspólnego języka. Bo ona była zupełnie inna niż ja. Jest między nami tylko rok różnicy. I razem spędzaliśmy czas, ale byłam jakimś takim dziwnym dzieckiem. Praktycznie, jeśli szliśmy się pobawić do koleżanek, to były jej koleżanki. Bo ja jakoś nie umiałam nawiązać relacji bliższej czy dalszej z innymi ludźmi.
Kasia Supeł-Zaboklicka: To dużo odwagi, że zgłasza się Pani do nas, do studia świadectw, mówiąc, że tak naprawdę, będąc dzieckiem, była Pani dzieckiem samotnym. Co takiego zmieniło się? Wierzę, że Pani się otwiera na świat, że Pani otwiera się na ludzi.
Karolina Graczyk: To Bóg mnie otwiera. Jak? Coś się zaczęło w okolicy 15. roku życia.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Czyli tak naprawdę okres największego buntu?
Karolina Graczyk: Tak, ja miałam strasznie dużo żalu i pretensji do Boga za to, jak wygląda moje życie, które sama sobie kreowałam. Moje otoczenie, rodzice, siostra czy inni ludzie, wujkowie, ciotki, koleżanki ze szkoły byli w porządku. Nie działa się praktycznie żadna tragedia. A ja miałam piekło w głowie. W swoich wyobrażeniach, w swoim postrzeganiu świata, ludzi. Wszystko naokoło było czarne.
Kasia Supeł-Zaboklicka: A jak Pani postrzegała samą siebie?
Karolina Graczyk: Bardzo źle. Nie mogłam zdzierżyć tego, że miałam alergię. Ciężko było mi się uśmiechać i cieszyć z tego, że ciągle mi się robiły zajady, więc uśmiech, zwłaszcza szerszy, bolał. Co jeszcze bolało? To, że byłam grubym dzieckiem. I strasznie cierpiałam z tego powodu. W czasach, kiedy wychowywałam się na wsi, również i szkole byłam najgrubszym dzieckiem w okolicy. Leczyłam się na alergię, kiedy w Polsce się jeszcze nie mówiło o tej chorobie. I musiałam jeździć kilka kilometrów do Łodzi, do szpitala Matki Polki i tam był alergolog najbliższy. To w ogóle było coś, o czym nawet wielu lekarzy nie słyszało.
Zobacz więcej: