Chcemy pomóc św. Janowi Pawłowi II dokończyć jego misję – świadectwo Krzysztofa Wąsowskiego
Opinie o prawnikach są różne. Często ich wizerunek jest negatywny – kojarzą się ze skomplikowanymi procedurami, a nawet nieuczciwością. Czy dobrym prawnikiem może być osoba wierząca? O pracy adwokata, życiu męskiej wspólnoty oraz swojej misji opowiada Krzysztof Wąsowski – generał Zakonu Rycerzy Jana Pawła II, mąż, ojciec, ceniony prawnik i naukowiec.
Krzysztof Wąsowski: W zawodzie adwokata okazuje się, że nigdy nie ma sytuacji zero-jedynkowych. Nawet przy tych, jakby się wydawało najbardziej ewidentnych, kwestiach, najbardziej złych. W ludziach zawsze jest ogromna przestrzeń powodów, dla którego oni to zło zrobili. I okazuje się, że nie do końca oni sami są za to zło odpowiedzialni, które uczynili. I po to mają adwokata. Po to właśnie jestem między innymi ja czy inni adwokaci.
Kasia Supeł-Zaboklicka: To w takim razie proszę powiedzieć, czy były takie sytuacje, że nie chciał Pan kogoś bronić?
Krzysztof Wąsowski: Nie pamiętam takiej sytuacji. Nie dalej jak parę dni temu moja aplikantka się zapytała o to, która notabene jest siostrą zakonną, chyba pierwszą. Powiedziałem szczerze, że nie, chociaż adwokat rzadko mówi szczerze, ale my się z panią redaktor umówiliśmy. Dlatego nie jestem ubrany w garnitur, ani w tego typu adwokackie różne gadżety. Natomiast, rzeczywiście nie miałem takiej sytuacji. Miałem takie sytuacje, że obserwowałem moich klientów. Jak zostawałem adwokatem, to z takich bardzo religijnych pobudek nigdy nie chciałem zajmować się sprawami rozwodowymi. Tak sobie powiedziałem, że to są jednak sprawy, których ja się nie chcę dotykać. Jednak uważam, że małżeństwo jest nierozerwalne, że to jest świętość. To jest sakrament. I rzeczywiście wytrwałem w tym postanowieniu parę lat, do momentu, dopóki tutaj w tej katedrze księża nie zaczęli prosić o to, żebym zaczął się zajmować takimi sprawami. Dlaczego? Bo na przykład przyszła do nich kobieta, którą zostawił mąż z trójką albo z czwórką dzieci, zabrał cały majątek i po prostu skrzywdził. I to rzeczywiście mi uświadomiło, że nawet w takich sprawach potrzebny jest adwokat. Co jest ciekawe. Bardzo często się zdarza, że ten taki człowiek bardzo pokrzywdzony, bardzo poszkodowany na starcie można powiedzieć takiej sprawy sądowej czy sprawy prawnej, jak dostaje już tego adwokata, a jeszcze daj Boże grubego i odpowiednio takiego postawnego, no to się zamienia w diabła. To znaczy: „To ja ci zrobię teraz naprawdę sajgon z twojego życia”.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Pan to widzi.
Krzysztof Wąsowski: Ja to widzę i wtedy miałem ochotę odejść od takiej sprawy. Ale też rozumiałem, dlaczego taki klient tak zachowuje. Tyle krzywdy potrafiła doznać kobieta, że teraz, mówiąc kolokwialnie, chce się odwinąć. Więc takich sytuacji obserwuję mnóstwo.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Ale to trochę tak jest, że tak naprawdę zaczynamy kąsać. Zaczynamy wtedy szarpać się z kimś.
Krzysztof Wąsowski: W sprawach bardzo osobistych, rodzinnych. Te emocje są po prostu niekontrolowane. Ja sobie też z tego zdaję sprawę i właściwie moja rola też jest taka, żeby tego klienta pokierować. Nie chodzi o to, żeby zawsze wygrać tak w stu procentach, czyli pokonać tego przeciwnika. Bardzo często tego klienci nie wiedzą. Bardzo wielu prawników tego nie wie. Bardzo wielu adwokatów tego nie wie, że chodzi bardzo często o to, żeby znaleźć najlepsze rozwiązanie, żeby poszukać prawdy. I ta prawda może być najlepszym rozwiązaniem. Coś co się w świecie nazywa kompromisem, czasami zgniłym kompromisem, ale tak naprawdę nie chodzi o ten kompromis. Mieliśmy taką sytuację, że jeden z pierwszych klientów naszej kancelarii przyszedł i mówi, że potrzebuje oszukać urząd, jakiś tam regulacyjny, który go ścigał, bo wprowadzał jakieś sprzęty do obrotu, które nie spełniały norm technicznych. Nasz klient rzeczywiście nie spełniał tych norm technicznych, ale miał rację, bo normy były sztucznie ustawione tylko ze względu na to, żeby np. zmonopolizować rynek przez producenta francuskiego i to na całą Unię Europejską. No więc mamy taki paradoks.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Mamy prawo i mamy prawo.
Krzysztof Wąsowski: Właśnie mamy prawo wartości i prawo bez wartości, martwe. Ja jestem wielkim miłośnikiem prawa. Ja się nie zgadzam na takie kazania, nawet w kościołach, że prawo jest nieważne, że Pan Jezus odrzucił prawo. Tu właśnie chodzi o to, że my tego prawa nie potrafimy stosować. Prawo jest bardzo ważne, prawo jest bardzo pomocne. Prawo nas prowadzi. Mój ulubiony tekst w Biblii to jest Psalm 1: „Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników, lecz ma upodobanie w prawie Pana”.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Prawnik dostaje daną sprawę i przychodzi do niego klient, który mówi: „No dobrze panie Krzysztofie wygląda to tak, że jest moja prawda i jest jakaś inna prawda. A ja chciałbym dążyć do tej mojej”. Sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
Krzysztof Wąsowski: Oczywiście, bodajże w Księdze Izajasza, nie pamiętam, w którym rozdziale, mowa jest o tym, że jak sprawiedliwość kwitnie w ogrodzie, to prawo na pustyni osiądzie. Prawo jest wtedy niepotrzebne. Tam gdzie sprawiedliwość, gdzie ludzie mają pewne poczucie sprawiedliwości, prawnicy nie są potrzebni.
Zobacz więcej: