Koniec świata – po co nam Adwent?
Ks. prof. UKSW dr hab. Bartosz Adamczewski, wykładowca UKSW i Wyższego Seminarium Duchownego diecezji warszawsko-praskiej, w rozmowie z Piotrem Otrębskim, wyjaśniał, co zrobić, by „radosne oczekiwanie na przyjście Pana” stało się nie tylko kolejnym adwentowym sloganem, a codziennością.
Dwie części Adwentu
„Możemy ubolewać nad tym, że to jest takie skomercjalizowane, ale z drugiej strony może i dobrze. Pomyślmy, że żyjemy w kraju, w którym nie ma Bożego Narodzenia i nie ma tego czasu przygotowania, nawet tego handlowego. Rzeczywistość byłaby bardzo uboga. Spójrzmy na to od takiej pozytywnej strony – mówił ks. prof. Adamczewski. – To jest czas bezpośredniego przygotowania na przyjście Chrystusa. Z tym że ten czas jest podzielony na dwa. My w Polsce rzadko to widzimy, dlatego że dla nas Adwent to po prostu cztery niedziele. Nie zdajemy sobie sprawy, że ten Adwent ma dwie różne części. Pierwsza część to jest czekanie na przyjście Chrystusa. Dla mnie to czas solidaryzowania się z ludźmi, którzy Boga nie znają, którzy są daleko od wiary, żyją w duchowej ciemności. Przeżywamy ten czas ciemności. Ten czas jest też potrzebny, jest takim wczuciem się w sytuację ludzi, którzy są z dala od Boga. To jest taka część tęsknotowa. Emocjonalne czekanie na Boga. Druga część to już jest bezpośrednie czekanie na Boże Narodzenie. To czas radości. Chrystus jest zawsze w naszym życiu. Czas zadumy byłby wtedy, gdybyśmy jakby nie czuli Jego obecności, czuli, że my jesteśmy z dala od niego. Ponieważ Chrystus jest zawsze z nami, to ta zaduma jest po prostu radosna”.
Napięcie i symbolika Adwentu
„Jest pewne napięcie w Adwencie. Z jednej strony zawsze mamy Chrystusa, z drugiej strony na Niego czekamy. Myślę więc, że bardziej chodzi tu o tych ludzi, którzy są z dala od Boga. Trzeba się więc jakoś wczuć w ich sytuację serca. Symbolika z czekaniem na żywego Boga przenika się. Na roratach wyjście z ciemności do światła łączy się z tęsknotą za Panem. Śpiewy, jak „Niebiosa spuście nam rosę z góry” budują to emocjonalne podłoże. Później mamy już intensywne oczekiwanie. Kiedyś pracowałem we Włoszech i w jednej parafii na północy Włoch zobaczyłem, że ten czas jest wyraźnie podzielony. Dlatego, że oni nie mają rekolekcji adwentowych, jak my mamy. Natomiast ostatnie dni Adwentu, ta oktawa, to czas rekolekcji wszystkich parafian”.
Czas zadumy czy czas radości
„Uważam, że Adwent to bardziej czas radości niż zadumy. Właśnie dlatego, że Chrystus jest zawsze w naszym życiu. Czas zadumy byłby wtedy, gdybyśmy nie czuli Jego obecności. Na roratach zapalamy światło jako symbol wiary Maryi, ale też wiary Kościoła, który czeka na przyjście Zbawiciela, też wiary ludu Bożego. Ta świeca świecąca w ciemnościach symbolizuje wszystkie postacie Izraela, jak Zachariasz czy Elżbieta. Poza tym mamy cztery świecie na wieńcu adwentowym. Ten zwyczaj przyszedł do nas razem z choinką z Niemiec. Zgodnie z tradycją w każdą niedzielę Adwentu zapalamy jedną świecę. W czasie Adwentu otrzymujemy poruszające teksty Izajasza, a także Ewangelie św. Łukasza, który jako jedyny omawia dzieciństwo Pana Jezusa. Jeśli chodzi o gwiazdę betlejemską, to w zasadzie w czasie Adwentu jej nie mamy. Pojawia się dopiero, kiedy jest już przygotowana szopka, czyli dopiero na Boże Narodzenie. Zwykle stawiamy ją na dzień, dwa przed Bożym Narodzeniem, a stawiamy ją w samo Boże Narodzenie. To jest też ciekawe, dlaczego tak jest. Może dlatego, że ta gwiazda u św. Mateusza ma podwójne znaczenie. Najpierw ta gwiazda jest jakimś dziwnym zjawiskiem astronomicznym, które władcy widzą na Wschodzie. I ta gwiazda poprzez jakąś konstelację, którą oni rozpoznają, prowadzi ich do Jerozolimy. Potem, kiedy Herod nie wie, gdzie ma się narodzić Mesjasz i pyta nauczycieli, gwiazda bezpośrednio ich prowadzi i to jest jej druga rola”.
Zobacz więcej: