SalveNET

Home / Przeczytaj  / W każdym cierpiącym cierpi Jezus – ks. Dominik Chmielewski || rekolekcje wielkopostne 2022

W każdym cierpiącym cierpi Jezus – ks. Dominik Chmielewski || rekolekcje wielkopostne 2022

„Uświadom sobie – mówię teraz o czymś, co znowu może was szokować, ale ja wierzę całym sercem, kontemplując tajemnicę krzyża, że nie ma bezsensownego cierpienia. W każdym cierpiącym cierpi Jezus i dokonuje się dzieło zbawienia. W każdym cierpiącym cierpi Jezus, umiera na krzyżu, ofiarowując to cierpienie Ojcu za zbawienie tego kogoś” – mówił ks. Dominik Chmielewski na zakończenie rekolekcji w parafii Dobrego Pasterza w Warszawie Nadwiślu.

 

Bóg na pierwszym miejscu

 

„Mówiliśmy o tym cały czas, jak ważne jest, by nie fałszować obrazu Boga w naszym życiu, który często jest zafałszowany przez wiele ran, które zadaliśmy sami sobie. Wiąże się to z restrykcyjnymi reakcjami na różnego rodzaju okoliczności zewnętrzne, które mocno nas raniły. Zafałszowany obraz Boga, relacji, szczególnie z najbliższymi, najbardziej z tymi, którzy powinni chronić nas, naszymi rodzicami często. Jezus Chrystus, kiedy przychodzi na ziemię, to cały czas nam mówi o tym, żebyśmy wyszli z pogańskiego myślenia o naszych najbliższych. I to jest coś, co jest dla nas szokujące. Coś co powinno być charakterystyczne dla nas jako chrześcijan. Okazuje się że, my naprawdę jesteśmy bardzo często, oprócz plakietki chrześcijanin, takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni. Tak samo cały czas relacje ludzkie są dla nas najważniejsze. Jeśli są dla nas najważniejsze, jeśli są dla nas ważniejsze niż relacja z Bogiem, to zawsze będziemy chodzili porażeni. Zawsze. I zawsze będziemy mieli problem z przebaczaniem. Zawsze. Jeśli w jakikolwiek sposób się wywyższa jakąkolwiek ludzką relację, która staje nam obok relacji z Bogiem, ponieważ to pierwsze przykazanie dokładnie brzmi tak: „nie będziesz miał bogów obok mnie”, to pojawia się problem. Kocham Jezusa i kocham mojego męża tak samo jak Jezusa. Kocham Jezusa i kocham moją żonę tak samo jak Jezusa. Kocham Jezusa i kocham moje dzieci tak samo jak Jezusa. Otóż nie. Mam kochać Jezusa w moim mężu, w mojej żonie, w moich dzieciach. Mam kochać jak Jezus mojego męża, moją żonę, moje dzieci. Ale Jezus cały czas nam pokazuje, że dopóki się nie rozprawimy z bałwochwalstwem w relacjach ludzkich, to będzie wielki problem z przebaczaniem i będziemy ciągle zranieni”.

 

Trzeba budować na skale

 

„Jezus mówi: „Nie nazywajcie nikogo na ziemi swoim ojcem, ponieważ macie Ojca, który jest w niebie”. Oczywiście, tu nie chodzi o to ,żeby teraz przestać do swojego taty mówić „tato”. Albo do swojego kierownika duchowego przestać mówić „Ojcze”, bo jednego mam Ojca w niebie. Ale chodzi o najgłębszą świadomość, która wyzwala mnie z bałwochwalstwa i relacji z człowiekiem. Będę z tym, od którego pochodzę, który mnie stworzył dla siebie, aby być ze mną przez całą wieczność. Św. Jan powie, że przez chrzest zrodziliśmy się z Boga, a nie z krwi i ciała i to jest nasza tożsamość. I to jest to, o czym cały czas mówimy w kontekście wyzwolenia się z tego zaklętego kręgu wzajemnych toksycznych relacji. Dopóki nie zrozumiesz, nie przyjmiesz i nie zaczniesz żyć relacją z Bogiem ponad wszystkie relacje i ponad wszystkich ludzi, będziesz miał cały czas zniewolone serce, serce pełne lęku kontrolujące, manipulujące relacjami z tymi, których kochasz. Zastanawiam się, czy można wtedy mówić o miłości. Nie. Bo bardzo często my nazywamy miłością toksyka, który nie ma nic wspólnego z miłością. Wtedy jest tylko manipulacja relacjami, kontrolą i lękiem przed tym, żeby nie stracić tego kogo kocham. A tak naprawdę jest to ubóstwem w moim życiu. I czasami Bóg w swojej nieskończonej dobroci pozwoli, aby ta relacja z bólem wielkim się zakończyła. Z wielkim bólem rozwaliła się, ponieważ dopiero wtedy mogę zobaczyć, że budowałem tę relację na piasku bałwochwalstwa, a nie na skale, którą jest Jezus”.

 

Bóg jest naszym Tatusiem

 

„W momencie, w którym zaczynasz żyć tym, że mój Ojciec mój Tatuś, Bóg wszechmogący mnie stworzył, jeszcze wymarzył sobie mnie i nosił mnie pod swoim sercem przed założeniem świata, abym był święty i nie skalany przed Jego obliczem na całą wieczność, zaczynam żyć tą niesamowitą wiarą, tą niesamowitą miłością Jego do mnie. Mogę wtedy wyrwać się jak ptak, który jest przywiązany do gałęzi. Wyrwać się, aby spocząć w ramionach Tatusia, od którego pochodzę, który mnie stworzył, który mnie kocha. I który już nie może doczekać się, aż wrócę, padnę w Jego ramiona i będziemy razem na całą wieczność. Uświadomienie sobie od kogo pochodzę i do kogo wrócę, kto jest moim tatusiem, powoduje, że przestaje mieć jakikolwiek problem z przebaczaniem swojemu ojcu. Twój ojciec kochał cię tak, jak potrafił. Dostał tyle miłości od swojego ojca i kochał cię tak, jak sam był kochany przez swojego ojca. Może miał lepsze chwile, może miał gorsze chwile, może cię zostawił. Może zdradził twoją mamę. Może był alkoholikiem, bo nie radził sobie z wieloma problemami tak samo jak jego ojciec. Alkoholik nie przeskoczy pewnych rzeczy. Ale jeśli ta relacja z twoim ojcem jest dla ciebie ważniejsza niż z Ojcem Niebieskim, będziesz miał problem”.

 

Zobacz więcej: