Polska po Covidzie – Kultura || o. dr Marek Kotyński CSsR
Jak pandemia wpłynęła i w jaki sposób może jeszcze zmienić rzeczywistość, w której żyją Polacy? Marcin Bąk razem ze swoim gościem szuka odpowiedzi na te pytania. O wpływie Covid-19 na polską kulturę mówi o. dr Marek Kotyński CSsR, teolog, kulturoznawca.
Marcin Bąk: Faktem jest, że pandemia zmieniła nasze życie i dalej zmienia. Chciałbym, żebyśmy się zastanowili nad tym, jak Polska i świat się zmieniły. Przede wszystkim Polska w wyniku tej epidemii od strony specjalności Ojca, czyli właśnie kultury, także kultury masowej, kultury obrazu.
dr Marek Kotyński CSsR: Powiedziałbym, że przede wszystkim koronawirus, zwłaszcza przez lockdowny, odstrasza od kultury. Z drugiej strony ma swój aspekt pozytywny. Najpierw warto powiedzieć o tym aspekcie negatywnym. Przede wszystkim jest to strach. Strach sprawił, że zaczęliśmy korzystać ze środków masowego przekazu, które dzisiaj stanowią podstawowe źródło do zapoznania się z tym, co się dzieje w kulturze. Dzisiaj wystawy czy nawet zwiedzanie zamków czy jakichś muzeów możliwe jest poprzez łącze wirtualne, poprzez wirtualną rzeczywistość. Obecnie właściwie każda strona muzeum ma jakiś element wirtualny, gdzie można np. z ciekawą wystawą pokrótce się zapoznać albo np. zwiedzić, nie wiem, jakiś obiekt godny zainteresowania. Podobnie jest z koncertami. Troszkę gorzej wygląda sprawa z kinem i teatrem, chociaż i tutaj bardzo często online czytane są sztuki teatralne. Filmy można oglądać po prostu na komputerze, nie wychodząc z domu, więc z jednej strony strach sprawił, że myśmy przestali chodzić do kina, teatru czy filharmonii. Konkurs Chopinowski się jednak odbył i to w sposób zaskakująco pozytywny.
W tym roku odeszliśmy troszeczkę od korzystania z kultury w sposób bezpośredni, chodząc np. na wernisaże, do teatru, na balet, do opery itd. Natomiast poprzez środki wirtualne, poprzez narzędzia wirtualne, mogliśmy korzystać z kultury. I rzeczywiście, ja bym powiedział, że to ma pozytywny efekt, ponieważ, o dziwo, zaczęliśmy lepiej korzystać z komputera i z internetu. Nauczyciele chociażby nauczyli się obsługiwać bardzo dobrze różne narzędzia internetowe, które pozwalają łączyć się w grupy, robić wykłady i słuchać siebie nawzajem. Bardzo wiele interesujących wykładów naukowych mogę dzisiaj odsłuchać właśnie dzięki tej sytuacji. Mogę obecnie korzystać z wielu dóbr kultury w sposób wirtualny i to nas w jakimś sensie uratowało, ale ma też to oczywiście swoje negatywne konsekwencje.
Marcin Bąk: Ojciec tutaj mówi przede wszystkim z takiej perspektywy konsumenta. To strasznie brzmi, ale powiem to: konsumenta dóbr kulturowych. Jeszcze chciałbym chwilę ten wątek rozwinąć, ale potem spojrzeć od strony twórców kultury, artystów. Gdy mówimy o tej perspektywie odbiorcy kultury, zwrócił uwagę Ojciec na to, że znaczna część tej aktywności przeniosła się do internetu. Nie trzeba wychodzić z domu, żeby obejrzeć film. Paradoksalnie nie trzeba nawet wychodzić z domu, by obejrzeć spektakl teatralny. Czy nie jest to wszystko jednak ze szkodą dla sztuki? Sztuka zawsze była zjawiskiem masowym w sensie także odbioru. Myśmy szli, mówię w przenośni, jak nasi przodkowie Grecy dwa i pół tysiąca lat temu, na przedstawienie teatralne, by poczuć się wspólnotą widzów. Kiedyś ktoś doskonale znający się na kulturze tłumaczył mi taką zasadniczą różnicę między teatrem a kinem. W kinie oglądamy film, ale już całkowicie biernie. Teatr do dzisiaj jeszcze różni się tym od kina, że widzowie mogą w teatrze oklaskiwać aktorów, ale mogą ich też wygwizdać. Cały czas ta potencjalna szansa istnieje, ale w momencie, kiedy jesteśmy zamknięci jako pojedynczy widz w czterech ścianach swojego pokoju i patrzymy się tylko w ekran laptopa, to ten czynnik wspólnotowy, który zawsze był bardzo ważny dla kultury, znika zupełnie. Czy epidemia nie była takim wybuchem atomowym w kulturze?
dr Marek Kotyński CSsR: Tak stało się niewątpliwie w jakiś sposób, aczkolwiek trzeba powiedzieć, że również jeśli chodzi chociażby o kino, to reakcje wspólnotowe się tam udzielają. Co więcej, oglądanie filmów w sali kinowej ma też swoją pozytywną wspólnototwórczą rolę. Poza tym w kinie bardziej jesteśmy w stanie skupić się na tym filmie, natomiast kiedy oglądamy go w domu, to możemy oglądać nie do końca to, co się nam podoba, bardziej z ciekawości. Mogę oglądać ten film, nie wiem, krojąc w kuchni marchewkę czy myjąc zęby. Bezpośredni kontakt z człowiekiem ma zupełnie inny wymiar.
Zobacz więcej: