SalveNET

Home / Przeczytaj  / Maryja. Królowa Polski – Królowa chorych || o. Mirosław Kopczewski OFMConv

Maryja. Królowa Polski – Królowa chorych || o. Mirosław Kopczewski OFMConv

„Maryja opiekuje się swoim ludem, a zwłaszcza tymi, którzy nie mają się najlepiej. Ona wyprasza u Ojca wszelkie potrzebne łaski, Ona pragnie naszego uzdrowienia. Maryjo, Królowo Polski!” – tymi słowami od wieków woła się w Kraju nad Wisłą. Ale co to tak naprawdę oznacza? W jaki sposób Maryja króluje w naszych sercach? O. Mirosław Kopczewski OFMConv daje nam inspirację do rozważania i jednocześnie wcielania maryjnego królestwa w nas.

Cierpienie przeżywane z Bogiem

„Maryja, Królowa Polski. Kim jest? Kim jest dla mnie? Kim jest dla osoby cierpiącej? – pyta o. Mirosław Kopczewski OFMConv. – Pamiętam takie niesamowite przeżycie, jedno chyba z największych w moim życiu. Byłem wtedy w Lourdes. Był to 1995 rok. Byliśmy w Rzymie i kilka dni w Lourdes. I to zrobiło na mnie największe wrażenie, a przede wszystkim procesja różańcowa. Ta procesja odbywa się codziennie z groty, gdzie objawiła się Matka Boża, do bazyliki. Po drodze odmawiamy różaniec i na początku zawsze są takie wózki, można powiedzieć leżaki, na których leżą ciężko chorzy. I mój szok polegał na tym, że patrząc w oczy tych osób, doznałem czegoś niesamowitego, bo zwykle, kiedy patrzysz w oczy osobie cierpiącej, widzisz lęk, widzisz strach, widzisz trwogę, żal. A w tamtych oczach widziałem pokój. Coś niesamowitego, jak osoby cierpiące właśnie w tym świętym miejscu potrafiły pogodzić się ze swoim losem. Z tym, że nie są w pełni sprawne, że wiele ich marzeń legło w gruzach, że są uzależnieni od innych osób. To jest tajemnica, dlaczego to cierpienie akurat nas spotkało? Cierpienie ma ogromną wartość w oczach Bożych”.

 

Maryja jest naszą pocieszycielką

 

„Św. Maksymilian mówił że dla Niepokalanej najwięcej trudności znoszą bracia w szpitalu. Bo my, którzy jesteśmy zdrowi, jeździmy na akcje, drukujemy rycerza, głosimy kazania, budujemy jakieś budynki, uprawiamy rolę, sadzimy kwiaty, mamy satysfakcję z tego, co robimy. A osoba cierpiąca ma tylko cierpienie, jest ogołocona z wszelkiej satysfakcji i nie widzi sensu owoców swoich cierpień. Cierpienie ma ogromną moc. Przypominam sobie teraz błogosławioną Anielę Salawę. Jest to krakowianka, która większość życia spędziła w tym mieście, urodziła się pod Krakowem, przeżyła raptem 41 czy 44 lata. Bardzo oddana Panu Bogu, była służącą. Kiedy spotykała na swojej drodze osoby cierpiące, które nie mogły się pogodzić, które broniły się, narzekały na swój los, to prosiła Boga, żeby zabrał od nich tę chorobę. Są co najmniej trzy takie przypadki udokumentowane, gdzie ona otrzymała konkretne, te same choroby, które mieli właśnie ci napotkani ludzie. I to były bardzo ciężkie choroby. Umarła w wielkim cierpieniu. Ale ta osoba powiedziała coś niesamowitego, coś, co mnie kiedyś bardzo poruszyło. Otóż kiedyś odwiedziła ją jej rodzona siostra, która zaczęła się przechwalać, jakie to ma wspaniałe życie, wspaniałego męża, ile teraz ma pieniędzy, na co może sobie pozwolić? I ta Aniela Salawa słucha, słucha i na koniec mówi: „A ja za jedną Komunię Świętą jestem w stanie oddać całe bogactwo świata. Dla mnie jedna Komunia Święta więcej znaczy niż wszystkie dobra materialne, bo to jest przyjęcie żywego Boga. Cierpienie jest ciężkie, to jest ogromna praca. Często nie widzimy sensu tego cierpienia. Ale proszę pamiętać, że Jezus też zbawił nas nie swoimi cudami, nie kazaniami, które wygłosił, naukami, ale zbawił nas swoim cierpieniem, które dobrowolnie przyjął na krzyżu. Modlił się: „Ojcze, zabierz ode mnie ten kielich”, ale zawsze na końcu wyrażał zgodę. „Nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”. Jezus dobrowolnie przyjął cierpienie. Kiedy krzyż jest za ciężki, kiedy krzyż czyni nam krzywdę, kiedy chcemy Go zostawić? Wtedy, kiedy chcemy uciec od krzyża. Zwykle jest tak, kiedy opuszczamy krzyż i uciekamy od krzyża, ten krzyż wali się na nas z całą mocą i miażdży nasze członki. Największe cierpienie, największa choroba, jeśli ją przyjmiemy, połączymy z krzyżem Jezusa Chrystusa, jesteśmy w stanie udźwignąć. Bóg nigdy nas nie zostawia samych. Matka Boża towarzyszy każdej osobie cierpiącej. Dlaczego i po co nas to spotkało? Czy to jest kara za nasze grzechy, czy to za grzechy innych, czy po prostu nie wiemy? Kiedyś będziemy znać odpowiedź na te pytania. A teraz dla nas jest ważne, żeby przyjąć wszystko, co pochodzi z rąk Boga, który jest miłością. A kiedy jest trudno, to wtedy modlić się do Maryi. Ona jest Twoją matką. Ona łzy otrze, Ona przytuli, Ona pocieszy”.

Zobacz więcej: