Patronka tęsknoty
Joanna Paradowska
Chciałabym zapamiętać to doświadczenie, przez które teraz przechodzimy, aby w trudniejszych chwilach, kiedy już znowu się przyzwyczaję do modlitwy i coniedzielnej mszy, powracać do Niego i przypominać sobie, jakie to wszystko jest cenne.
Chciałabym opowiedzieć krótką historię, którą poznałam, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. Posłuchajcie…
Dawno, dawno temu żyła sobie pewna dziewczynka. Jej rodzice pochodzili z szanowanego, wpływowego i bogatego rodu. Nigdy nie odmawiali swojej ukochanej córce, kiedy o coś prosiła. Dziewczynce niczego nie brakowało. Była to także wierząca, katolicka rodzina. Już od najmłodszych lat dziewczynka chodziła z mamą na Msze Święte i nabożeństwa do pobliskiego kościoła. Zachwycała ją liturgia, cisza, śpiewy, atmosfera skupienia… Jednak tym, co najbardziej ją urzekało to siostry i Eucharystia.
Tak rozpoczęła się historia jej tęsknoty.
Tęsknoty za życiem zakonnym i za Komunią świętą. Historia tęsknoty tak silnej, że pomimo swoich dziewięciu lat (!) nie bała się prosić rodziców o zgodę na wstąpienie do zakonu. I ostatecznie ją uzyskała.
Niespełna dziesięcioletnia dziewczynka rozpoczęła nowicjat, przyjęła habit i zamieszkała z Panem Jezusem pod jednym dachem. Uff… jedna tęsknota zaspokojona. A druga?
W tamtym czasie dzieci były dopuszczane do Pierwszej Komunii Świętej dopiero w wieku 12-14 lat, więc dziewczynka musiała jeszcze poczekać. Zatem czekała i tęskniła.
Ze smutkiem patrzyła na siostry przystępujące do Komunii i pytała je Powiedzcie, kochane siostry, jak to jest możliwe, Boga do swojego serca przyjąć, nie umierając przy tym z miłości do Niego? Prorocze słowa.
Pewnego dnia podczas modlitwy nad głową dziewczynki pojawiła się hostia. Uznano to za znak woli Bożej zezwalający na spełnienie jej pragnienia. Po przyjęciu sakramentu dziewczynka zmarła. Jej serce nie wytrzymało radości spotkania ze swoim wytęsknionym Panem.
Ta dziewczynka to bł. Imelda Lambertini. Najmłodsza Dominikanka, jaką znam. Patronka dzieci przystępujących do Pierwszej Komunii Świętej.
A w obecnej sytuacji myślę, że również patronką wszystkich tych, którzy tęsknią.
Za wspólnotą.
Za ulubionym miejscem w ławce.
Za ciszą.
Za wspólnym śpiewem i brzmieniem organów.
Za zapachem kadzidła.
Za Jezusem ukrytym pod postacią chleba i wina.
Wiemy, że On jest. Jest w Kościele, wspólnocie, Komunii duchowej, drugim człowieku, Swoim Słowie, w naszym domu… Mimo to tęsknimy za Jego Eucharystyczną obecnością. Za bielą, czystością, światłem Hostii. Za jej okrągłym kształtem, lekko słodkawym smakiem, delikatnością. Za jej pokojem i mocą.
Profesor Tolkien zwykł mawiać
Należy cieszyć się każdą chwilą, gdyż nie wiemy, czy to za nią właśnie nie będziemy tęsknić w przyszłości.
Chciałabym zapamiętać to doświadczenie, przez które teraz przechodzimy, aby w trudniejszych chwilach, kiedy już znowu się przyzwyczaję do modlitwy i coniedzielnej mszy, powracać do Niego i przypominać sobie, jakie to wszystko jest cenne.
Błogosławiona Imeldo, módl się za nami.