SalveNET

Home / Przeczytaj  / Dlaczego tak bardzo kocham drogi krzyżowe?

Dlaczego tak bardzo kocham drogi krzyżowe?

Karolina Radomska

 

Drogi krzyżowe fascynowały mnie od najmłodszych lat, były one moją ulubioną częścią Wielkiego Postu.

 

Ilekroć przeżywałam kolejne stacje, tylekroć płakałam, odczuwałam wdzięczność, lekkie niezrozumienie, by na końcu poczuć oczyszczenie i nadzieję.

 

Jako dziecko odkryłam, że Bóg kocha każdego człowieka. Bez względu na to, czy on mi się podoba, czy nie. Z czasem zrozumiałam również, że kocha i mnie. Nie jestem pominięta w tym łańcuchu. Nikt nie jest. Nigdy nie zrozumiałam śmierci, ale były momenty, kiedy ją akceptowałam lepiej, bądź też gorzej. Na jednych pogrzebach czułam pustkę, na innych lekką ekscytację, bo ktoś właśnie ogląda Boga i on już wie, jak tam jest.

 

Co roku w Wielkim Poście w piątki mierzę się z tym tematem i odkrywam go na nowo. Początkowo byłam widzem, ale po bierzmowaniu stałam się czynnym uczestnikiem. Często układałam rozważania, które były wykorzystywane w różnych sytuacjach, przez 3 lata służyłam podczas nich śpiewem, nadal wybuchając płaczem w momentach, w których zdawałam sobie sprawę, w czym uczestniczę.

 

Gdy byłam dzieckiem płakałam ze smutku. Przecież ten, który mnie kocha umiera i to co piątek! Później płakałam ze wzruszenia, bo zdałam sobie sprawę, że to jest ponad czasem. Że Miłości nie da się zamknąć w jakichkolwiek ramach. Mam swoje osobiste, krótkie rozważanie tej drogi, pytania, które zadaję sobie zawsze.

 

Stacja I: Jezus na śmierć skazany – ile razy w tym tygodniu skazałam Jezusa obecnego w drugim człowieku na śmierć? Zraniłam kogoś, pomyślałam o kimś źle.

 

Stacja II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona – czy uczciwie biorę swój krzyż? Czy nie porzucam go gdzieś przy drodze, idąc na łatwiznę?

 

Stacja III: Pierwszy upadek pod krzyżem – czy jestem dla siebie ludzka? Czy pamiętam, że jestem człowiekiem i upadam, mam słabości?

 

Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę – jaki jest mój stosunek do rodziców? Czy jestem dla nich wsparciem?

 

Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi – czy pomagam innym bezinteresownie?

 

Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi – czy potrafię przyjmować pomoc od innych?

 

Stacja VII: Drugi upadek pod krzyżem – czy po upadkach staram się szybko podnosić, czy też roztrząsam każde swoje niepowodzenie?

 

Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty – nad kim płaczę? Co jest bliskie mojemu sercu?

 

Stacja IX: Trzeci upadek pod ciężarem krzyża – jaki ciężar ładuję na swoje barki, czy nie udaję czasami Boga?

 

Stacja X: Jezus z szat obnażony – co by się stało, gdybym dziś umarła? Czy wstydziłabym się swojego życia przed Bogiem?

 

Stacja XI: Jezus do krzyża przybity – co w moim zachowaniu jest gwoździem przybijającym Jezusa do krzyża?

 

Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu – czy śmierć oznacza dla mnie koniec?

 

Stacja XIII: Jezus z krzyża zdjęty – co dla mnie oznacza cierpienie?

 

Stacja XIV: Jezus do grobu złożony – czy buduję prawdziwe i szczere relacje z innymi ludźmi, czy ktoś by mi ofiarował swój grób?

 

Po tak przemodlonej Drodze Krzyżowej, moja dusza jest inna, trochę bardziej czuła i wrażliwa.

W życiu nie chodzi o to, by przeżyć, ale o to, aby żyć i zostać zbawionym, a szczera modlitwa, budowanie relacji z Jezusem Chrystusem jest jedyną drogą do tego. Tylko Jego sercem możemy napełniać i leczyć nasze serca.

 

Moim postanowieniem na ten Wielki Post jest słuchać i kochać. Ale nie tak bajkowo. Chcę, aby Bóg uwrażliwił moje serce, bym zawsze chciała dobra dla innych, nawet kosztem jakichś tam moich ambicji czy planów. Chcę, aby każdy z kim rozmawiam czuł się wysłuchany i zaopiekowany. Przecież po każdej Mszy jestem chodzącym tabernakulum. Niosę Jezusa do mojej codzienności innym.

 

A jakie jest Wasze postanowienie na Wielki Post?

Lubicie Drogi Krzyżowe, czy też patrzycie na nie z dystansem?